W ostatnim „Plusie Minusie" Robert Mazurek zaproponował, byśmy się podzielili z Izraelem po połowie odszkodowaniami za II wojnę światową, które PiS chce uzyskać od Niemców, ponieważ podczas wojny zginęło trzy miliony Polaków i trzy miliony polskich Żydów. Podzielam tę opinię. Tym bardziej że połączenie przez niego odszkodowań niemieckich i tych wynikających z Holokaustu uświadamia nam, jak niekonsekwentni w tej sprawie są politycy. No bo skoro nam się pieniądze od Niemców należą – jak twierdzą, skoro sprawa moralnie i historycznie z Niemcami nie jest załatwiona, to dlaczego mamy uznać, że odszkodowania nie należą się również polskim obywatelom II RP żydowskiego pochodzenia?

Albo otwieramy puszkę Pandory i żądamy od Niemiec reparacji wojennych, ale wtedy też musimy uznać zasadność – przynajmniej części – roszczeń środowisk żydowskich, albo mówimy, że to zamknięty rozdział i do tego nie wracamy. Tymczasem nieustannie mieszają się tu argumenty. Na pytanie, czy Polska zrzekła się reparacji po wojnie, słyszymy, że owszem, ale przecież nie była to demokratyczna, lecz komunistyczna Polska i nie była to suwerenna decyzja. Ale gdy mowa już o roszczeniach amerykańskich organizacji, logika jest inna – umowę podpisał rząd PRL i jeśli chodzi o roszczenia ze strony USA wszystko ma być załatwione. To jak? Rząd PRL był polskim rządem czy nie? Zresztą to samo pojawia się w innych sytuacjach.

Ale to niejedyny problem. Prezes PiS mówi, że Polska nie może płacić ofiarom Holokaustu, bo nie była współpracownikiem Hitlera. To prawda, ale pozostawione przez nich majątki przejęła III Rzesza, a potem polskie państwo. Z mieniem bezspadkowym sprawa jest prosta, przechodzi ono na rzecz państwa – bez względu na to, czy jesteś katolikiem, żydem czy muzułmaninem. Ale większym problemem jest majątek osób, które mają spadkobierców. Po 1989 r. Polska nie przyjęła żadnej ustawy reprywatyzacyjnej. Ziemianin tak samo nie dostał odszkodowania za zabrany mu dworek, jak kamienicznik żydowskiego pochodzenia za budynek, dajmy na to, w Lublinie. Mówiąc, że nie spełnimy żadnych „żydowskich roszczeń", rządzący dzisiejszą Polską mówią, że państwo, owszem, zabrało albo zabrany majątek przejęło, ale nie zamierza go zwracać ani nawet dawać za niego odszkodowań. Jeśli domagając się odszkodowań od Niemiec, Polska odwołuje się do etyki, wygląda ona na etykę Kalego.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95