Białoruś: Gestów w Mińsku nie doceniono. Reżim walczy z polskością

Nauczycielom języka polskiego na Grodzieńszczyźnie grozi zwolnienie. Powód: odwiedzili Pałac Prezydencki w Warszawie.

Aktualizacja: 17.06.2018 20:11 Publikacja: 17.06.2018 19:08

Białoruś: Gestów w Mińsku nie doceniono. Reżim walczy z polskością

Foto: Fotorzepa, Marta Bogacz

Media publiczne w Polsce już nie nazywają rządzącego od ćwierćwiecza prezydenta Białorusi „ostatnim dyktatorem Europy". Polska dyplomacja na wszelkie sposoby stara się nie ochłodzić rozpoczętego kilka lat temu ocieplenia. Zapoczątkował je były szef MSZ Witold Waszczykowski, który w marcu 2016 roku odwiedził Mińsk i przetarł ścieżki dla następnych wysokiej rangi wizyt. Po tym do pałacu białoruskiego przywódcy udał się ówczesny wicepremier Mateusz Morawiecki.

Spotkał się z nim również marszałek Senatu Stanisław Karczewski, który po powrocie z Białorusi stwierdził, że „Łukaszenko to taki ciepły człowiek". Po wieloletniej przerwie drzwi polskiego Sejmu otworzyły się dla delegacji białoruskiego parlamentu, który z parlamentami państw demokratycznych nie ma nic wspólnego.

Gestów Warszawy w Mińsku nie doceniono. Nie zwrócono odebranych 16 Domów Polskich i wciąż nie uznano zdelegalizowanego w 2005 roku Związku Polaków na Białorusi (ZPB). Sytuacja mieszkających za Bugiem Polaków jeszcze się pogorszyła. Szefowa ZPB Andżelika Borys alarmuje, że białoruskie władze od lat konsekwentnie dążą do likwidacji szkolnictwa polskiego i co roku ograniczają liczbę miejsc w jedynie dwóch działających na Białorusi polskich szkołach: w Grodnie i Wołkowysku (wybudowanych za pieniądze polskiego podatnika). Tym razem broni kilku nauczycieli języka polskiego, którym grozi zwolnienie. Powodem ma być ich bożonarodzeniowa wizyta w Pałacu Prezydenckim w Warszawie, zorganizowana przez ZPB.

– To dotyczy wielu szkół na Grodzieńszczyźnie, gdzie już po powrocie z Warszawy nauczycieli zmuszano do napisania wypowiedzenia umowy z tak zwanej „własnej woli". Dyrektor szkoły średniej nr 35 w Grodnie posunął się jeszcze dalej i poinformował nauczycieli, że języka polskiego w szkole nie będzie. To nic innego jak dyskryminacja na tle narodowościowym. Ludzie są karani za wyjazdy na szkolenia i warsztaty do Polski – mówi „Rzeczpospolitej" Borys.

– W 2000 roku na Białorusi języka polskiego jako przedmiotu w szkołach średnich uczyło się 4 tys. uczniów. W roku szkolny 2017–2018 takich uczniów było zaledwie 400. Na górze podjęto decyzję, by maksymalnie zmniejszyć liczbę uczących się języka polskiego. Dużo dzieci po ukończeniu szkół wyjeżdża na studia do Polski i władze ewidentnie chcą ten proces zastopować. Nic z tego. Zainteresowanie nauką języka polskiego na Białorusi jest bardzo duże, powstają prywatne szkoły językowe, które na nauczaniu języka polskiego dobrze zarabiają – dodaje.

– Nastawienia wobec mieszkających tu Polaków władze w Mińsku nie zmieniły od czasów ZSRR. Białoruska Republika Radziecka (BSRR) odróżniała się tym, że Polaków tu całkowicie pozbawiono możliwości uczenia się w języku ojczystym. Na Ukrainie i Litwie taka możliwość była, a tu konsekwentnie sprowadzono wszystko do zera – mówi „Rzeczpospolitej" Andrzej Poczobut, polski dziennikarz mieszkający w Grodnie. – Widzę, że Aleksandr Łukaszenko dąży do tego, by przywrócić sytuację z tamtych czasów – dodaje.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 783
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 782
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 779
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 778
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 777