Prawnuk Mahdiego
– Nie chce jej oddać, choć miał propozycję odejścia z gwarancją bezpieczeństwa dla niego i rodziny, mógł osiąść w Arabii Saudyjskiej czy Zjednoczonych Emiratach Arabskich – mówił „Rzeczpospolitej" Adil Abdel Aati, mieszkający w Polsce od lat lider jednego z opozycyjnych ugrupowań sudańskich. Aati szykował się do kandydowania na prezydenta. W planowanych na kwiecień 2020 roku wyborach miał już nie brać udziału Omar Baszir, ale się rozmyślił. Zmienił ordynację, zakazuje ona teraz startu politykom, których członkowie najbliższej rodziny mają paszport innego kraju. Żona mieszkającego w naszym kraju opozycjonisty jest zaś obywatelką USA, a córka z pierwszego małżeństwa Polką. On sam nie przyjął innego obywatelstwa, bo spodziewał się, że kiedyś mu to zaszkodzi.
Nie wszyscy liderzy opozycji przebywają za granicą. W grudniu do kraju wrócił (ostatnio przebywał w Egipcie) sędziwy przywódca religijnej partii Umma, Sadik al-Mahdi, który był ostatnim premierem przed dyktaturą Baszira 1986–1989. Sadik al-Mahdi jest prawnukiem przywódcy powstania przeciwko Egipcjanom i Brytyjczykom z końca XIX wieku, znanego z „W pustyni i w puszczy" Henryka Sienkiewicza.
Przyjął postawę wyczekującą wobec protestów.
Spirala się nakręca
Demonstracje w grudniu miały pokojowy charakter. Ale protestujący się radykalizują wraz z narastającą determinacją Baszira do utrzymania się w pałacu prezydenckim. Do tłumów gromadzących się w wąskich uliczkach służba bezpieczeństwa strzela ostrą amunicją. Także pod meczetami po żałobnych modłach, co w kraju, którego prawodawstwo oparte jest na szariacie, może budzić zdziwienie.
Jeżeli ta spirala będzie się dalej nakręcać, to Sudan może skończyć podobnie jak Syria czy Libia, w których w lutym i marcu 2011 roku zaczęły się demonstracje przeciw tamtejszym dyktatorom, a potem wybuchła niekończąca się wojna domowa. Taki scenariusz przedstawia Luka Kuol, komentator niezależnego od władz portalu „Sudan Tribune", którego redakcja mieści się w Paryżu.
Kuol podkreśla, że Sudan ma tradycję narodowych buntów, które doprowadzały do nowych kontraktów społeczeństwa z władzą. Ale te wystąpienia, dodaje, są inne. Pod względem popularności, intensywności, długości i liczby ofiar.