Dzisiejsze demonstracje są znacznie mniejsze, w mniejszym stopniu także zmobilizowano policję i żandarmerię. Protesty trwają w Paryżu i kilkunastu innych miastach Francji, w tym w Rouen, Bordeaux, Lyonie, Tuluzie i Marsylii.
W Nancy pięćdziesięciu protestujących próbowało zablokować budynek, w którym drukowana jest gazeta regionalna "L'Est Républicain". Interweniowała policja, zatrzymano cztery osoby. Wsparcie dla redakcji zadeklarował na Twitterze rzecznik francuskiego rządu Benjamin Griveaux, który nazwał działania "żółtych kamizelek" "naruszeniem wolności mediów".
Organizatorzy protestów wzywają ich uczestników, by na dzisiejsze demonstracje nie zakładali żółtych kamizelek, żeby utrudnić policji zidentyfikowanie demonstrantów.
Minister spraw wewnętrznych Christophe Castaner wezwał lokalne władze do bezwzględnego rozprawiania się z uczestnikami ewentualnych zamieszek.
Jest to ósma sobota z protestami. "Żółte kamizelki" chcą pokazać, że ruch jest zdeterminowany do kontynuowania protestu. Dodatkowy impuls to środowe aresztowanie pod zarzutem zorganizowania nielegalnego protestu jednego z liderów ruchu - Erica Droueta. Wprawdzie wyszedł on na wolność, jednak jego zatrzymanie wzbudziło oburzenie uczestników ruchu. W obronie Erica Droueta stanęli między innymi liderzy radykalnej opozycji: Marine Le Pen i Jean-Luc Melenchon.