Na tych dwóch filarach od początku opiera się wyjątkowa - uprzywilejowana pozycji Gazpromu w Rosji. Ale tzw. niezależni producenci gazu (Novatek, Rosneft, Łukoil) z roku na rok wydobywają coraz więcej surowca, podczas gdy Gazprom - coraz mniej. I domagają się coraz mocniej pełnego otwarcia eksportu i dostępu do rur.
Najsilniejszą pozycję na tu największy koncern paliwowy Rosneft, który aby skutecznie konkurować z Gazpromem na polu gazu, musi eksportować i mieć którędy przesyłać paliwo. Prezes Igor Sieczin ma już dosyć blokowania przez Gazprom dostępu do magistrali oraz eksportu.
Dlatego koncern przygotował projekt reformy w branży, dowiedział się Kommersant. Chce go przedstawić podczas jesiennej narady branżowej u prezydenta Rosji. Rosneft proponuje już w przyszłym roku zezwolić firmom na eksport gazu ziemnego i skroplonego (na razie kwotowy) ze strategicznych złóż lądowych (obecnie można eksportować tylko LNG z szelfu).
W 2019 r niezależni producenci mają dostać dostęp do przychodów z eksportu (poprzez powołanie niezależnego od Gazpromu operatora eksportu). A do 2025 r rynek gazu ma zostać zliberalizowany całkowicie z zachowaniem „pewnych elementów regulacji państwowej". Przy czym Rosneft chce by nowi gracze dostali od razu dostęp do nowych gazociągów Gazpromu jak Turecki Potok czy Siła Syberii (do Chin). Eksperci oceniają, że nowy projekt Rosneft to „najbardziej agresywny atak na przywileje Gazpromu".
W 2014 r niezależni dostali dostęp do rynku LNG i zaczęli domagać się przejrzystości taryf stosowanych przez Gazprom przy usługach przesyłowych. Firmy podejrzewają, że monopolista wkłada koszty swoich drogich zagranicznych projektów w ceny, które muszą płacić inne firmy.