Nie martwicie się, jeśli to jeszcze nie wasz czas, by zasiąść za kółkiem, włączyć „Don't stop me now" Queen, okrzykniętą najlepszą piosenką do prowadzenia auta, i ruszyć w stronę słońca. Przedurlopowy okres można wykorzystać na poszerzenie swej wiedzy o winach, by podczas kanikuły niewłaściwy wybór trunku nie zakłócił wam nastroju.
Białe czy czerwone? Jeśli tylko w ten sposób chcemy rozróżnić smak trunku, możemy nieźle pobłądzić na winnych bezdrożach. Warto choć trochę zdawać sobie sprawę z wariantów możliwego nasycenia kolorów i tego, co mogą nam one powiedzieć, zanim jeszcze weźmiemy wino do ust. Na przykład chardonnay. Dwie butelki i dwa odcienie – jedno radośnie żółte, powiedziałbym nawet złotawe, a drugie – poważniejsze, wyraźnie ciemniejsze, wręcz miodowe. W ciemno można też założyć, że numer jeden będzie lekki i mineralny, a numer dwa – cięższy, okrąglejszy i łagodniejszy, o waniliowo-masłowych nutach. Taki bowiem (w skrócie oczywiście rzecz ujmując) wpływ na kolor i smak chardonnay ma dojrzewanie wina w dębowych beczkach.
Jeśli chodzi o wina różowe (przypominam — powstające z czerwonych winogron), to ich kolor również może być bardzo różny. Decyduje o tym oczywiście czas kontaktu soku z winogronową skórką, ale przede wszystkim odmiana owoców. Pinot noir dają rosé eterycznie blade, łososiowe, smakujące nieco arbuzem, a sangiovese to z kolei nasycone, pobłyskujące wesoło rudomiedzianą barwą wina, w których czuć truskawki i brzoskwinie. I właśnie jedno z takich różowych sangiovese chciałbym dziś przedstawić.
Przenosimy się do włoskiego regionu Chianti, a dokładniej do jego najbardziej prestiżowej części zwanej Classico. Obejmuje ona winnice w 14 gminach między Florencją a Sieną. Czerwone wina stąd pysznią się często znaczkiem charakterystycznej sylwetki czarnego koguta. To symbol Konsorcjum Chianti Classico przejęty od XIII-wiecznego stowarzyszenia – Ligi Chianti. Organizacja ta pilnuje jakości wina i interesów producentów najlepszego chianti.
Dwanaście kilometrów na północ od Sieny znajduje się miejscowość Vagliagli, gdzie się zatrzymujemy. Tu, na 400 hektarach majątku Dievole, produkuje się nie tylko wyborne Chianti Classico, ale również świetne wina oznaczone IGT Toscana – apelacją, której bardziej liberalne przepisy dają winemakerom dużą swobodę, co przekłada się na większą „nowoczesność" tych trunków.
Na marginesie – powstanie klasyfikacji IGT Toscana wymusiły niejako słynne krnąbrne „supertoskany", o których opowiem innym razem.