- Zatrzymaliśmy w tej sprawie pięciu mężczyzn, którzy usłyszeli zarzuty wymuszenia rozbójniczego oraz podrobienia środka płatniczego. Najmłodszy z nich ma 34 lata, a najstarszy 57 – mówi „Rzeczpospolitej" Mariusz Ciarka, rzecznik małopolskiej policji.
Historia, której ostatnim akcentem było zatrzymanie naciągaczy w jednej z krakowskich restauracji, rozpoczęła się pod koniec ubiegłego roku. To wówczas członkowie szajki upatrzyli sobie kobiety prowadzące w Krakowie dobrze prosperującą firmę deweloperską. Sądzili najprawdopodobniej, że bizneswomen będą łatwym celem.
- Podejrzani najpierw wzięli na celownik 54-letnią współwłaścicielkę firmy, którą postanowili „wrobić" w weksel opiewający na 1 mln 650 tys. złotych. Spreparowali taki środek płatniczy, który miał obciążyć ofiarę na niebotyczną kwotę – opowiada Mariusz Ciarka.
Plan jednak nie wypalił - weksel miał bowiem braki formalne i ostatecznie oszustom, mimo prób, nie udało się go zrealizować. Wtedy zwrócili uwagę na drugą współwłaścicielkę firmy - 40-letnią kobietę. Żeby zmusić ją do zapłacenia pieniędzy kilkakrotnie dewastowali jej samochód i kamieniami wybijali szyby niszcząc też karoserię.
- Po jednym z takich ataków sprawcy postawili żądania finansowe. Zażyczyli sobie ponad 300 tysięcy złotych i zadeklarowali, że przyjmą zapłatę w ratach - mówi Mariusz Ciarka.