Minister przyjechał do Uniwersyteckiego Centrum Medycznego w Gdańsku, na wieść o ataku na Pawła Adamowicza. W poniedziałek po godz. 15.00 przekazał informację, że prezydenta nie udało się uratować.

- Ten stan był bardzo, bardzo, bardzo ciężki, na granicy życia i śmierci - tłumaczył Szumowski w Polsat News. - Jeżeli w każdym z nas jest 5-6 litrów krwi, a panu prezydentowi przetoczono 20-30 litrów, już trudno powiedzieć ile, bo to cały czas się wymieniało - dodał.

Minister wyjaśniał, że obrażenia prezydenta Adamowicza były bardzo rozległe. - Mówiąc kolokwialnie ta krew uciekała z pokiereszowanego ciała. To jest balans życia i śmierci, wszystkie narządy były wspomagane - mówił.

- Pan prezydent miał nie tylko zranione serce, bo czasem sam mięsień się obkurcza i ta krew pozostaje, prezydent miał wiele ran, wiele miejsc. To serce było bardzo mocno zranione, można powiedzieć, że niejako rozdarte - wyjaśniał Szumowski, z zawodu kardiolog.