32-letni Krzysztof Falba napisał na swoim profilu na Facebooku:
Mężczyzna w rozmowie z Polsat News wyjaśnił, dlaczego zamieścił ten post: - Ostatnimi czasy coraz więcej widzę informacji związanych z zabijaniem psów: topieniem ich, duszeniem, katowaniem, przywiązywaniem w lesie. Dlatego postanowiłem coś zrobić, w miarę moich możliwości.
W ciągu niecałej doby jego informację udostępniono ponad 25 tys. razy. Telefon Falby dzwonił bez przerwy. "Do godz. 13 odebrałem około 90 telefonów, ale w większości nie są to ludzie, którzy planują zwierzaka zamordować. Albo mówią, że mają psa, tylko ktoś z rodziny okazał się uczulony i chcą go oddać, albo dzwonią, że pies jakiś się błąka, nieraz nawet rasowy, ale straż miejska i gmina nie chcą go odebrać czy odłowić" - powiedział Polsat News. Dodał, że zadzwoniło do niego także kilka osób, które były gotowe zaadoptować bezpańskie psy.
Jak opowiadał, nie spodziewał się takiego odzewu i był przekonany, że na wiadomość odpowiedzą osoby w dramatycznej sytuacji, "które wykorzystały już wszystkie możliwe sposoby rozwiązania swojej sytuacji". Dzwoniły do niego osoby, które prosiły o pomoc, ale niektóre z nich wręcz jej żądały i to natychmiastowo.