Wypadek Szydło: Wina BOR rozmyta – sprawa się przedawniła

Policja miała zaledwie tydzień na zbadanie wykroczeń, których mieli dopuścić się funkcjonariusze BOR.

Aktualizacja: 07.03.2018 06:03 Publikacja: 06.03.2018 18:05

Wypadek Szydło: Wina BOR rozmyta – sprawa się przedawniła

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Nie milkną kontrowersje wokół zakończonego śledztwa w sprawie wypadku premier Beaty Szydło sprzed roku.

Okazuje się, że krakowska prokuratura miała podejrzenia, że kolumna BOR nie jechała w Oświęcimiu na sygnałach dźwiękowych, bo 2 lutego tego roku skierowała sprawę ewentualnych wykroczeń drogowych (przekroczenia linii ciągłej i prędkości aut) do policji. Napisaliśmy o tym we wczorajszej „Rzeczpospolitej".

Problem w tym, że już 10 lutego sprawa uległa przedawnieniu – kodeks drogowy daje na ściganie wykroczeń tylko rok. – Osiem dni to nie jest odpowiedni czas, by móc sprawę rozpatrzyć – sprawa wymagała uzupełnienia i zebrania dodatkowej dokumentacji – mówi Sebastian Gleń, rzecznik małopolskiej policji.

Postanowienie prokuratury o wyłączeniu wspomnianego wątku tylko ogólnie określało że wykroczenia miały miejsce w Oświęcimiu. Nie wskazano wprost, czy chodzi o miejsce wypadku. Oświęcimska policja zdążyła wysłać prośbę do warszawskich policjantów o uzupełniające przesłuchania kierowców BOR, a prokuraturę poprosiła m.in. o doprecyzowanie miejsca wykroczeń. – Odpowiedzi wróciły częściowo już po terminie, nadto w tej sprawie konieczne byłoby przeprowadzenie także innych ustaleń, by rozstrzygnąć czy zasadne jest kierowanie do sądu wniosku o ukaranie BOR-owców – dodaje Gleń.

Okazuje się, że z materiałów śledztwa prowadzonego w Prokuraturze Okręgowej w Krakowie – głównie ustaleń biegłych od rekonstrukcji wypadku – wynikało, że kolumna rządowa przekroczyła dozwoloną prędkość (wbrew temu, co mówił publicznie po wypadku ówczesny szef MSWiA Mariusz Błaszczak), i wymijała stojące na skrzyżowaniu seicento Sebastiana K. na podwójnej linii ciągłej. Doświadczony policjant: – Skoro prokuratura wyłącza ten wątek i kieruje na policję sprawę o wykroczenie BOR, to widocznie uznaje, że nie były to pojazdy z kolumny uprzywilejowanej, nie miały sygnałów dźwiękowych.

To niejedyne trudne pytanie do prokuratorów, którzy uznali, że jedyną winę za wypadek ponosi Sebastian K.

Ważniejszą kwestią jest fakt, że skoro śledczy mają wątpliwości, czy rządowe auta miały włączoną sygnalizację, to dlaczego nie wszczęli śledztwa o składanie fałszywych zeznań przez oficerów? Przypomnijmy –wszyscy (11 osób) zgodnie zeznali, że były.

Prokuratura przekonuje: „Wyłączenie na tym etapie ze sprawy wątku ewentualnego składania fałszywych zeznań według których rządowa kolumna używała zarówno sygnałów świetlnych, jak i dźwiękowych, byłoby równoznaczne z wyeliminowaniem jednej z dwóch wersji przebiegu wypadku" – oświadczył w poniedziałek Janusz Hnatko, rzecznik krakowskiej prokuratury, dodając, że byłoby to „przedwczesne i sprzeczne z metodyką prowadzenia śledztwa, a jednocześnie ograniczałoby swobodę sądu w całościowej ocenie zdarzenia".

To dziwne stwierdzenie, bo 28 lutego prokuratura zamknęła śledztwo i tego wątku nie wyłączyła. Nie wyodrębniła też innego ważnego wątku – o niedopełnienie obowiązków przez kierowcę BOR z auta ochronnego jadącego za audi premier. Jego wyłączenia i badania chciał zespół prokuratorów prowadzących śledztwo. O co chodzi? Ujawniony w mediach film z monitoringu pokazał, jak nieprofesjonalnie poruszała się kolumna – pierwsze auto ochronne pędzi, audi z premier za nim nie nadąża. Zasada jazdy z osobą ochranianą nakazuje jechać „na zderzak".

Na nasze pytania rzecznik prokuratury we wtorek nie odpowiedział. Telefonu nie odbierał też szef jednostki.

Już po puszczeniu gazety do druku prokuratura w Krakowie odpowiedziała na pytania „Rzeczpospolitej”. Odpowiedzi prezentujemy poniżej.

Na pytanie dlaczego dopiero 2 lutego prokuratura wysłała materiały ws  ewentualnych wykroczeń funkcjonariuszy BOR podczas wypadku z udziałem ówczesnej premier Beaty Szydło w Oświęcimiu prok. Janusz Hnatko odpisał, że "decyzja odnośnie wyłączenia materiałów i prowadzenia postępowania przez Policję została podjęta samodzielnie przez Kierownika zespołu po zebraniu całokształtu materiału dowodowego”.

W kwestii poruszania się kolumny aut, zdaniem prok. Hnatko "powyższa kwestia była przedmiotem badań prowadzonych przez biegłych z Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie, którzy stwierdzili, że odstęp pojazdów przy prędkości, którą poruszała się kolumna był prawidłowy”.

Prokuratura przypomniała że "prokuratorzy prowadzący postępowanie  uznali za konieczne, sporządzenie na tym etapie postępowania  wyłączeń  w kwestii użycia sygnałów dźwiękowych przez pojazdy wchodzące w skład kolumny rządowej oraz przyczynienia się do wypadku przez funkcjonariuszy ówczesnego Biura Ochrony Rządu". Zdaniem Hnatko „dopiero prawomocne zakończenie postępowania karnego przeciwko podejrzanemu Sebastianowi K. pozwoli jednak na pełną i prawidłową ocenę innych aspektów zdarzenia, w tym przyczynienia się do wypadku przez funkcjonariuszy ówczesnego Biura Ochrony Rządu".

Nie milkną kontrowersje wokół zakończonego śledztwa w sprawie wypadku premier Beaty Szydło sprzed roku.

Okazuje się, że krakowska prokuratura miała podejrzenia, że kolumna BOR nie jechała w Oświęcimiu na sygnałach dźwiękowych, bo 2 lutego tego roku skierowała sprawę ewentualnych wykroczeń drogowych (przekroczenia linii ciągłej i prędkości aut) do policji. Napisaliśmy o tym we wczorajszej „Rzeczpospolitej".

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Służby
Rosjanie planowali zamach na Zełenskiego w Polsce? Polak z zarzutami
Służby
Dymisje w Służbie Ochrony Państwa. Decyzję podjął minister Marcin Kierwiński
Służby
Akcja ABW w sprawie działalności szpiegowskiej na rzecz Rosji. Oskarżony obywatel RP
Służby
Ministerialna kontrola w Służbie Ochrony Państwa. Wyniki niejawne
Służby
Cała prawda o Pegasusie. Jak działał, jakich materiałów dostarczał, kogo podsłuchiwano?