Wojska Obrony Terytorialnej zdały egzamin

Niedawne klęski żywiołowe pokazały, że wojska terytorialne nie są projektem teoretycznym.

Aktualizacja: 28.05.2019 20:06 Publikacja: 27.05.2019 19:19

Wojska Obrony Terytorialnej zdały egzamin

Udział w usuwaniu skutków trąby powietrznej na Lubelszczyźnie, a potem w zabezpieczaniu wałów przeciwpowodziowych był pierwszym poważnym testem Wojsk Obrony Terytorialnej. Żołnierze tej „obsobaczonej" przez niektórych polityków formacji wzięli na siebie ciężar niesienia pomocy poszkodowanym razem ze strażami, pogranicznikami czy policjantami.

Dotychczas żołnierze ci uczestniczyli w działaniach o mniejszej skali i randze – zajmowali się np. poszukiwaniem dzików, które mogły być chore na klasyczny pomór świń, a także w akcjach poszukiwawczych osób zaginionych.

Dotychczas żołnierze ci uczestniczyli w działaniach o mniejszej skali i randze – zajmowali się np. poszukiwaniem dzików, które mogły być chore na klasyczny pomór świń, a także w akcjach poszukiwawczych osób zaginionych.

Tym razem, widząc skalę zniszczeń i zagrożeń, które niosły długotrwałe opady na południu kraju, dowództwo Wojsk Obrony Terytorialnej zdecydowało się na wezwanie żołnierzy do jednostek w trybie alarmowym. Na początku uruchomione zostały tzw. zespoły oceny wsparcia, które pozwoliły niemal błyskawiczne ocenić skalę potrzebnego zaangażowania. Następnie żołnierze otrzymali esemesem komunikat o powołaniu, jednocześnie taka informacja została przekazana do wszystkich na wewnętrznym portalu.

Zwolnieni ze stawienia się zostali maturzyści, strażacy, a także osoby dotknięte klęską żywiołową. Z informacji, którą podał ppłk Marek Pietrzak z dowództwa WOT, wynika, że na taki sygnał odpowiedziało 95 proc. żołnierzy. W sumie w działaniach na wałach uczestniczyło każdego dnia ok. 500 żołnierzy tej formacji, a kolejnych 1000 było gotowych do działań. ?To oni układali worki z piaskiem, uszczelniali miejsca przerwane przez wodę, cięli powalone drzewa. Mieli do dyspozycji ciężarówki, agregaty prądotwórcze, zestawy oświetleniowe, piły oraz quady.

Udział WOT w tej akcji nie powinien dziwić, bo drugim filarem ich działania – poza szkoleniem wojskowym – jest właśnie pomoc w usuwaniu skutków klęsk żywiołowych. I takie było założenie w momencie tworzenia WOT. Teraz przetestowano też m.in. łączność i logistykę (żołnierzy trzeba było wyżywić). Działania te można było jakoś zaplanować, ale na pewno nie to, że żołnierze z jednostek oddalonych od miejsc zagrożonych sami deklarowali chęć pomocy.

Na rozkaz działały zaś wojska operacyjne, które dysponowały ciężkim sprzętem znajdującym się w dyspozycji m.in. podhalańczyków, 6. Brygady Powietrznodesantowej, śmigłowcami Mi-17 z 25. Brygady Kawalerii Powietrznej, a także komandosi z dronami, dzięki którym można było sprawdzić, w którym miejscu wały przeciekają. Z informacji ppłk. Piotra Walatka, z Dowództwa Operacyjnego wiemy, że powodzianom pomagało równolegle ok. 300 żołnierzy zawodowych. Zresztą WOT podlegał Dowództwu Operacyjnemu w ramach Centrum Zarządzania Kryzysowego MON.

WOT działa systemowo: w województwach, przez które przechodzi fala powodziowa, ogłaszane są alerty gotowości z możliwością wezwania do 12 godzin. Teraz na Mazowszu, w Świętokrzyskiem, na Lubelszczyźnie oraz Podkarpaciu.

W poprzednich latach armia też niosła pomoc w czasie powodzi, ale procedury jej uruchomienia trwały wiele godzin lub dni, a zakres wsparcia był mniejszy. To, co obserwujemy, teraz świadczy o tym, że państwo jest gotowe do działania w sytuacji kryzysowej.

Udział w usuwaniu skutków trąby powietrznej na Lubelszczyźnie, a potem w zabezpieczaniu wałów przeciwpowodziowych był pierwszym poważnym testem Wojsk Obrony Terytorialnej. Żołnierze tej „obsobaczonej" przez niektórych polityków formacji wzięli na siebie ciężar niesienia pomocy poszkodowanym razem ze strażami, pogranicznikami czy policjantami.

Dotychczas żołnierze ci uczestniczyli w działaniach o mniejszej skali i randze – zajmowali się np. poszukiwaniem dzików, które mogły być chore na klasyczny pomór świń, a także w akcjach poszukiwawczych osób zaginionych.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Jakub Wojakowicz: Spotify chciał wykazać, jak dużo płaci polskim twórcom. Osiągnął efekt przeciwny
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Publicystyka
Tomasz Krzyżak: Potrzeba nieustannej debaty nad samorządem
Publicystyka
Piotr Solarz: Studia MBA potrzebują rewolucji
Publicystyka
Estera Flieger: Adam Leszczyński w Instytucie Dmowskiego. Czyli tak samo, tylko na odwrót
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Publicystyka
Maciej Strzembosz: Kto wygrał, kto przegrał wybory samorządowe