Z najnowszych szacunków Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny, do których dotarła „Rzeczpospolita", wynika, że w tym roku liczba dzieci bez szczepień wzrosła do 15 tys. – To są dane z połowy listopada. Do końca roku liczba ta na pewno jeszcze się zwiększy – przewiduje Monika Wróbel-Harmas, rzeczniczka instytucji.
Rok wcześniej nieszczepionych dzieci było 12,3 tys., a w 2010 r. – 2,5 tys. – Jeśli liczba dzieci bez szczepień będzie rosła w takim tempie jak obecnie, możemy się spodziewać powrotu chorób zakaźnych, o których myśleliśmy, że zostały opanowane. Mam na myśli np. krztusiec czy odrę – tłumaczy Wróbel-Harmas. Ale resort zdrowia na razie uspokaja. – Liczba szczepionych dzieci w Polsce jest ciągle na tyle wysoka, że nie powoduje ona wzrostu zagrożenia epidemiologicznego – tłumaczy Milena Kruszewska, rzecznik Ministerstwa Zdrowia.
Odstraszają powikłania
Dlaczego coraz więcej rodziców odmawia zaszczepienia dzieci?
– Do rezygnacji ze szczepień przekonał mnie lekarz. Byłam wówczas w ciąży, a on podczas prywatnej rozmowy przedstawił mi wszystkie negatywne strony szczepienia i opowiedział o możliwych powikłaniach. Uznaliśmy wówczas, że nie będziemy ryzykować zdrowia naszego dziecka – mówi mama 13-miesięcznej Leny.
Te powikłania to nie tylko gorączka i obrzęk w miejscu wkłucia, ale także np. drgawki, astma, nieutulony płacz, biegunka czy regres mowy. Jak często się zdarzają? Według oficjalnych statystyk bardzo rzadko, bo zaledwie raz na 10 tys. szczepień.