Ranking Uczelni i Wydziałów Ekonomicznych: Marek Rocki, rektor SGH: Współpraca z firmami to konieczność

Najlepszą miarą jakości SGH są sukcesy zawodowe jej absolwentów – mówi prof. Marek Rocki, rektor elekt uczelni.

Publikacja: 30.06.2016 15:50

Ranking Uczelni i Wydziałów Ekonomicznych: Marek Rocki, rektor SGH: Współpraca z firmami to konieczność

Foto: Fotorzepa/Jerzy Dudek

Rz: Od września będzie pan ponownie rektorem SGH, ale jest pan również autorem metodologii rankingów szkół średnich i wyższych. Jak pańskim zdaniem należy oceniać jakość uczelni ekonomicznych?

Prof. Marek Rocki: We wszystkich rankingach edukacyjnych najlepszym miernikiem jakości szkół są sukcesy absolwentów. W rankingach liceów należy brać pod uwagę wyniki rekrutacji na studia, a w rankingach uczelni wyższych – sukcesy zawodowe. Śledzenie losów absolwentów powinno też być głównym kryterium oceny uczelni ekonomicznych. Wszystkie inne kryteria, np. dotyczące zasobów, są dyskusyjne. Bo zasoby uczelni oczywiście sprzyjają działalności edukacyjnej, ale nie są gwarantem jej jakości.

W ogólnoeuropejskim rankingu „Financial Timesa", gdzie zarobki absolwentów są istotnym kryterium, SGH uplasowała się ostatnio dopiero na 82. pozycji na 85 sklasyfikowanych uczelni biznesowych...

Nie znam dokładnie metodologii „FT", ale podejrzewam, że naszym problemem może być nie najlepszy kontakt z absolwentami. Chodzi o to, że autorzy rankingów docierają do absolwentów przez uczelnie, które często nie mają z nimi bliskich kontaktów. W stowarzyszeniach absolwentów skupieni są często ludzie starsi, a nie ci u szczytu kariery zawodowej. Dlatego ci ostatni mogą być poza zasięgiem ankieterów. Ale sukcesy absolwentów SGH widać w zorganizowanym przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego systemie monitorowania ekonomicznych losów absolwentów szkół wyższych.

Tylko że sukcesy zawodowe absolwentów nie zawsze są zasługą uczelni. Do szkół o dobrej renomie trafia po prostu zdolna młodzież.

To prawda. W SGH żartowaliśmy zawsze, że mamy bardzo dobrych kandydatów i bardzo ostre egzaminy wstępne, a nasza rola polega na tym, żeby nie zepsuć tych, którzy się do nas dostali. A poważnie mówiąc, uczelnia jednak coś dodaje. Widać to po poziomie wiedzy absolwentów SGH.

SGH wypada dobrze nie tylko w naszym rankingu, ale też w wielu innych. Czy są jakieś obszary działania uczelni, z których nie jest pan w pełni zadowolony?

Na pewno trzeba poprawić współpracę uczelni z otoczeniem. Obecne czasy wymagają takich studiów, które pozwalają odnaleźć się absolwentom na rynku pracy. To wymaga kontaktu uczelni z przedsiębiorcami. W naszym przypadku odbywa się to poprzez klub przyjaciół SGH, działający już od lat 90. Ale musimy do rozszerzać, podejmować współpracę także z mniejszymi firmami. Taka kooperacja daje dobre, praktyczne tematy prac dyplomowych, ale też ułatwia absolwentom wejście na rynek pracy. Innym wymiarem współpracy z otoczeniem, który zawsze był naszym atutem, jest to, że zajęcia na SGH prowadzą często ci, którzy mają w danym przedmiocie praktyczne doświadczenie. Na przykład finansów uczą bankowcy, a nie autorzy podręczników. Z tego powodu uczelnia ma nieco rzemieślniczy charakter.

Na całym świecie uczelnie odchodzą od nauki w kierunku szkolenia wąsko wyspecjalizowanych fachowców, stają się swego rodzaju wyższymi zawodówkami. SGH też idzie w tę stronę, na co wskazuje np. coraz dłuższa lista dostępnych kierunków. Jak się panu ta tendencja podoba?

Nadal jest tak, że decyzja, aby pójść na SGH, to decyzja o rozpoczęciu edukacji ekonomicznej. Kierunek i specjalizację wybiera się już po rozpoczęciu studiów, choć od momentu wprowadzenia studiów dwustopniowych wcześniej niż kiedyś. Szczegółowo sformułowana oferta jest też raczej skierowana na zewnątrz, do pracodawców, a nie do studentów, bo tych przyciąga bardziej marka uczelni. Natomiast pracodawcy chcą, aby nazwa kierunku jak najlepiej opisywała kompetencje absolwenta. Proszę zauważyć, że kiedyś zdobywało się na przykład tytuł MBA, a dziś MBA w dziedzinie finansów, służbie zdrowia itp.

W jaki sposób SGH bada, jakich pracowników potrzeba pracodawcom?

Dogłębnych badań nie prowadzimy. Ale wykładowcy SGH często są zaangażowani w praktykę gospodarczą, więc widzą, czego gospodarka potrzebuje. U takich praktycznie zorientowanych profesorów prace dyplomowe powstają często w związku z zapotrzebowaniem firm na konkretne badania. Ponadto prowadzimy od dziesięcioleci ankietowe badania satysfakcji absolwentów z odebranej edukacji. To też pozwala się zorientować, czy mamy dobrą ofertę. Choć teraz system studiów dwustopniowych utrudnia nieco wyciąganie wniosków, bo po uzyskaniu licencjatu część studentów odpływa na inne uczelnie. Ich sukcesy na rynku pracy i zadowolenie z wykształcenia jest więc efektem kompozycji wybranych przez nich kierunków.

Mocnym punktem SGH jest duża liczba publikacji naukowych. To jednak sugeruje, że uczelnia nie nastawiła się wyłącznie na praktykę.

Publikacje to oczywiście działalność naukowa, ale wyrastająca z praktyki. Nauczyciele akademiccy, którzy mają doświadczenia praktyczne, uogólniają je, tworząc naukę. Tak jak lekarze, którzy dzięki kontaktowi z tysiącami pacjentów mają wiedzę na temat najlepszych metod leczenia. Z tego powodu ważne są dla nas studia podyplomowe. Przyciągają one ludzi, którzy mają już doświadczenie w praktyce gospodarczej. Studia dają im wiedzę, ale oni też się dzielą swoimi problemami z praktyki gospodarczej.

Spotykamy się w dniu egzaminów wstępnych na studia magisterskie. Pan proponuje również przywrócenie takich egzaminów na studia licencjackie. Dlaczego?

Chodzi o to, aby znaleźć tych kandydatów, którzy rokują nadzieję na ukończenie studiów z sukcesem. A nowa matura nie jest dobrym narzędziem selekcji. Nadaje się do oceny szkoły średniej, ale nie tego, którzy kandydaci mają predyspozycje do studiowania nauk ekonomicznych i chcą być ekonomistami.

Opowiedziałby się pan za wprowadzeniem odpłatności za studia?

Tak, ale jeśli szłoby to w parze ze zmianami w systemie podatkowym. Jeśli w podatkach płacimy za studia, to nie możemy wymagać jeszcze czesnego.

—rozmawiał Grzegorz Siemionczyk

CV

Prof. Marek Rocki jest ekonometrykiem, był rektorem Szkoły Głównej Handlowej w kadencjach 1999–2002, 2002–2005 i ponownie będzie pełnił tę funkcję od początku roku akademickiego 2016/2017. Od 2005 r. jest senatorem z ramienia Platformy Obywatelskiej.

Rz: Od września będzie pan ponownie rektorem SGH, ale jest pan również autorem metodologii rankingów szkół średnich i wyższych. Jak pańskim zdaniem należy oceniać jakość uczelni ekonomicznych?

Prof. Marek Rocki: We wszystkich rankingach edukacyjnych najlepszym miernikiem jakości szkół są sukcesy absolwentów. W rankingach liceów należy brać pod uwagę wyniki rekrutacji na studia, a w rankingach uczelni wyższych – sukcesy zawodowe. Śledzenie losów absolwentów powinno też być głównym kryterium oceny uczelni ekonomicznych. Wszystkie inne kryteria, np. dotyczące zasobów, są dyskusyjne. Bo zasoby uczelni oczywiście sprzyjają działalności edukacyjnej, ale nie są gwarantem jej jakości.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Praca
Depresja pracowników kosztuje firmy miliardy złotych. Straty są coraz większe
Praca
Rekordowa liczba studenckich staży w Programie Kariera
Praca
Dyplom nadal pomaga na starcie
Praca
Mobbing w miejscu pracy – jak sobie radzić z przemocą i nękaniem
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Praca
Migranci zarobkowi krótko mieszkają pod dachem pracodawcy. Samodzielni Ukraińcy