Już niemal co dziesiąty z szefów największych przedsiębiorstw w Polsce – wśród których jest spora grupa prezesów giełdowych spółek – może się pochwalić studiami MBA. Jak wynika z naszej analizy wykształcenia ponad 570 prezesów największych przedsiębiorstw z Listy 2000, większość szefów firm, w tym spółek notowanych na GPW, wpasowuje się w edukacyjny schemat top menedżera. Kończy studia na jednej ze znanych, najczęściej publicznych, polskich uczelni, które uzupełnia niekiedy studiami podyplomowymi – w tym MBA – oraz kursami menedżerskimi.

Liczy się doświadczenie
Pokusiliśmy się jednak o wskazanie prezesów, którzy wyłamują się z tego schematu, wykazując się ponadprzeciętnym pędem do wiedzy. Jak się okazało, wśród szefów spółek notowanych na GPW obok sporej grupy absolwentów MBA – także czołowych zachodnich szkół biznesu – nie brakuje też doktorów, a nawet profesorów. Dodatkowe kursy i studia kończą z chęci rozwoju zawodowego i dla własnej satysfakcji, gdyż inwestorzy giełdowi i analitycy nie zwracają większej uwagi na wykształcenie prezesów giełdowych spółek.
– Dla inwestorów nie ma znaczenia, czy przychodzący do spółki menedżer jest profesorem albo ma stopień doktorski. Wprawdzie „dr" przed nazwiskiem dobrze wygląda na wizytówce, ale przede wszystkim liczy się doświadczenie zdobyte w dobrych firmach i znajomość branży – ocenia Marcin Materna, szef działu analiz DM Millennium.
Również przedstawiciele firm executive search, które rekrutują menedżerów, twierdzą, że kluczowe jest doświadczenie i umiejętności przywódcze kandydata. – Wykształcenie jest z reguły mniej istotnym elementem, ale czasem bywa wymogiem formalnym, definiowanym ogólnikowo jako wykształcenie wyższe – twierdzi Andrzej Maciejewski, partner zarządzający w firmie Spencer Stuart w Polsce.