30 listopada przed komisją śledczą ds. Amber Gold staną dwaj wysocy rangą prokuratorzy mogący posiadać cenną dla sprawy wiedzę: Piotr Wesołowski i Ryszard Tłuczkiewicz. To oni w 2011 r. nie przekazali ówczesnemu prokuratorowi generalnemu Andrzejowi Seremetowi alarmujących ostrzeżeń Komisji Nadzoru Finansowego (KNF), że Amber Gold może być oszustwem, a prokuratura wykazuje bezczynność. Dotąd nikt nie wyjaśnił, dlaczego skarga nie dotarła do Seremeta. Prokuratorzy winę zrzucili na „omyłkę".
Czy komisję śledczą zadowoli takie wyjaśnienie? Dokumentację dotyczącą tej ważnej dla losów Amber Gold skargi właśnie do niej przesłano.
Powolne śledztwo
Główni „bohaterowie" afery Amber Gold – Marcin P. i jego żona – w 2015 r. zostali oskarżeni o oszustwa i wyłudzenie 851 mln zł. Jednak zanim śledztwo trafiło do łódzkiej prokuratury, która zabrała się do ścigania szefów piramidy finansowej, sprawą zajmowali się gdańscy śledczy, długo ją bagatelizując.
24 listopada 2011 r. skarga przewodniczącego KNF Andrzeja Jakubiaka wpłynęła do Prokuratury Generalnej. Była skierowana do Seremeta i jako pismo tej rangi powinna trafić do jego rąk. Jednak – co ujawniła w 2012 r. „Rzeczpospolita" – znalazła się w Prokuraturze Okręgowej w Gdańsku, a ta dopiero po trzech miesiącach przekazała uwagi prokuraturze rejonowej, gdzie toczyły się śledztwa w sprawie Amber Gold, które były umarzane.
Seremet uznał to za „zaniedbanie" jego pracowników. Po wybuchu afery pytany, dlaczego nie dostał skargi, mówił w Sejmie: – Dotychczasowa praktyka dotycząca dokumentów przesyłanych z centralnych organów powinna była wykluczyć taki przypadek.