Zwrot w sprawie Jaroszewiczów

Gang karateków miał zabić byłego premiera. Ale odcisków ich palców nie znaleziono na miejscu zbrodni.

Publikacja: 14.03.2018 18:29

Brutalne zabójstwo małżeństwa Jaroszewiczów pozostaje tajemnicą od 26 lat

Brutalne zabójstwo małżeństwa Jaroszewiczów pozostaje tajemnicą od 26 lat

Foto: Fotorzepa, Anna Brzezińska

Zabójstwa Piotra Jaroszewicza i jego żony mieli dokonać członkowie grupy, która w latach 90. dokonała 29 rozbojów na tle rabunkowym i jednego zabójstwa – twierdzi krakowska prokuratura, która wspólnie z ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobrą ogłosiła w środę przełom w sprawie.

Kluczowym dowodem mają być zeznania dwóch recydywistów, którzy powiedzieli, że popełnili tę zbrodnię.

– Zarzuty postawiono trzem osobom. Dwóch sprawców przyznało się i opisało przebieg zabójstwa oraz rabunku – mówił na konferencji w Krakowie minister Ziobro, dodając, że prawdopodobieństwo, iż podejrzani popełnili zarzucony im czyn, jest „wysokie".

Weszli po drabinie

PRL-owski dygnitarz i jego żona Alicja Solska zostali zabici nocą z 31 sierpnia na 1 września 1992 r. w swoim domu w Warszawie. Jaroszewicz został uduszony paskiem od sztucera, jego żonie strzelono w głowę.

Prokuratura ogłosiła zwrot w sprawie: twierdzi, że zabójstwa dokonali Dariusz S., Marcin B. i Robert S. – w przeszłości działający w gangu karateków. Niektórzy są także podejrzani o porwania m.in. krakowskiego biznesmena (jego szczątki znaleziono kilka miesięcy temu pod Krakowem) i dziesięciolatka. Podczas zeznań w śledztwie dotyczącym porwań – za które grozi im 25 lat – zaczęli sypać, mówiąc, co wydarzyło się feralnej nocy ponad ćwierć wieku temu. Dwaj podejrzani, którzy się przyznali do udziału w zabójstwie – jak mówił Rafał Babiński, prokurator okręgowy w Krakowie – podali detale, których nie mogli znać z gazet, świadczące o tym, że nocą 1992 r. byli u Jaroszewiczów.

– Sprawcy wykorzystali znajdującą się na posesji drabinę i dostali się do środka przez jedyne otwarte okno, na piętrze – mówił prok. Babiński. Prowadzących pierwsze śledztwo zmyliło to, że okno było zamknięte od wewnątrz.

– Uzyskaliśmy dostęp do akt gangu karateków. Wiele rzeczy jest zgodnych z grupą od Jaroszewiczów – mówił Ziobro.

„Wiarygodność ich wyjaśnień potwierdziły przeprowadzone z udziałem jednego z podejrzanych czynności na miejscu zbrodni" – podała Prokuratura Krajowa.

– Zakładamy motyw rabunkowy, ale każda wersja jest przez nas badana – mówił Babiński. Nie chciał jednak powiedzieć czy śledczy dysponują dowodami materialnymi, a nie tylko zeznaniami recydywistów, którzy mogli chcieć ugrać złagodzenie kary za zabójstwo biznesmena.

Dariusz S., Marcin B. i Robert S. znali się z sekcji karate AZS, działającej przy dawnej Wyższej Szkole Inżynierskiej w Radomiu. Przez ponad rok (od czerwca 1993 r. do grudnia 1994 r.) dokonywali napadów na domy zamożnych osób w całym kraju, za co zostali skazani na długoletnie wyroki.

Dariusz S. na przesłuchanie do prokuratury został doprowadzony z aresztu śledczego, gdzie przebywa w związku z innym śledztwem, Robert S. – z zakładu karnego, gdzie odbywa wyrok. Z kolei Marcin B., został zatrzymany w miniony poniedziałek przez Centralne Biuro Śledcze Policji.

Z rezerwą do sensacji

Wstrzemięźliwy wobec „rewelacji" prokuratury jest Dariusz Janas, emerytowany policjant – oficer śledczy, który od początku pracował przy sprawie Jaroszewiczów.

– Jeśli powiedzieli o drabinie, to wartość ich zeznań jest niewielka – uważa Janas. Dlaczego? – Drabina musiałaby mieć 3 metry. Szukaliśmy jej, nie było jej nigdzie. Co więcej – nie było odciśniętych śladów od niej pod oknami – mówi Janas. Z poczynionych tuż po zabójstwie ustaleń wynika, że sprawcy weszli po kratce umocowanej na budynku dla pnączy. – Przez okno balkonowe, które było zawsze uchylone. To był zwyczaj Jaroszewiczowej – wskazuje Janas. Uważa, że obecni podejrzani mogą sypać, licząc na mniejszą karę. – Nie wierzę przestępcom. Jeśli prokuratura nie dysponuje innymi dowodami, to sprawy nie ma – ocenia Janas.

Śledztwo o zabójstwo Jaroszewiczów zostało ponownie wszczęte w 2017 r. – impulsem były uważane dotąd za zaginione ważne materiały. W tym, niezidentyfikowane od 1992 r. ślady kryminalistyczne – odciski palców z folii daktyloskopijnej. W ubiegłym roku odnalazł je i oddał prokuraturze dziennikarz Tomasz Sekielski.

Nie ich odciski palców

Jak ustaliła „Rzeczpospolita", odciski linii papilarnych znalezione na miejscu zbrodni nie pokrywają się z odciskami podejrzanych – także z tymi, które były w materiałach od dziennikarza.

Sprawdzano to już wiosną 2017 r. w podjętym na nowo śledztwie w prokuraturze w Warszawie. Tymczasem odciski palców wszystkich trzech podejrzanych – Dariusza S., Roberta S. i Marcina B. – są w policyjnej bazie od dawna (skazani za napady z lat 90.).

Prokuratura Krajowa zdementowała, że to dowody Siekielskiego pomogły w ustaleniu rzekomych sprawców. „Decydujące dla śledztwa były zeznania jednego z podejrzanych, który był przesłuchiwany przez prokuraturę w innej sprawie i który zdecydował się podjąć współpracę z prokuraturą" – przyznała w komunikacie Prokuratura Krajowa.

Wątpliwości jest więcej – gang karateków nastawiał się na rabunek. Tymczasem z domu Jaroszewiczów niewiele cennych rzeczy zniknęło. Inne pytanie: skąd startujący w bandyckiej profesji przestępcy (pierwszy skok grupy karateków miał miejsce w czerwcu 1993 r.) wiedzieli o ukrytym w zieleni, w spokojnej dzielnicy Warszawy PRL-owskim prominencie i czy wiedzieli, że włamują się o domu tak znaczącej osoby?

Dariusz Janas uważa, że żonę Jaroszewicza zastrzelono przez przypadek. – Z broni na kozice, która ma bardzo czuły spust. Wystarczyło go dotknąć, by broń wystrzeliła – mówi Janas. – Jaroszewicz był wielokrotnie podduszany i z racji wieku nie wytrzymał maltretowania – uważa. Deklaruje: – Mam doskonałą pamięć do szczegółów. Chętnie poddam konfrontacji zeznania podejrzanych.

Pierwsze śledztwo, wszczęte tuż po zabójstwie, skończyło się porażką. W 1994 roku oskarżono o nie recydywistów z Mińska Mazowieckiego – Wacława K. ps. Niuniek, Krzysztof R. – ps. Faszysta, a także Jana K. znanego jako „Krzaczek" oraz Henryka S. o ps. Sztywny. Oskarżenie się posypało tak dotkliwie, że już podczas procesu prokuratura sama wniosła o ich uniewinnienie. Za czas spędzony w areszcie wypłacono im odszkodowania.

Zabójstwa Piotra Jaroszewicza i jego żony mieli dokonać członkowie grupy, która w latach 90. dokonała 29 rozbojów na tle rabunkowym i jednego zabójstwa – twierdzi krakowska prokuratura, która wspólnie z ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobrą ogłosiła w środę przełom w sprawie.

Kluczowym dowodem mają być zeznania dwóch recydywistów, którzy powiedzieli, że popełnili tę zbrodnię.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Ćwiek-Świdecka: Nauczyciele pytają MEN, po co ta cała hucpa z prekonsultacjami?
Kraj
Sadurska straciła kolejną pracę. Przez dwie dekady była na urlopie
Kraj
Mariusz Kamiński przed komisją ds. afery wizowej. Ujawnia szczegóły operacji CBA
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?