Jeszcze nie zaczął się proces o oszustwa w GetBacku, a już grzęźnie w bojach proceduralnych. Adwokaci oskarżonych gremialnie składają wnioski o zwrot sprawy do prokuratury. Twierdzą, że mieli za mało czasu na zapoznanie się z aktami i chcą przesłuchania wszystkich z 9 tys. pokrzywdzonych. Uznanie ich wniosków, zdaniem prokuratury i pełnomocnika klientów, nie tylko odwlecze proces na lata, ale i sprawi, że część czynów się przedawni.
GetBack to jedna z największych afer gospodarczych ostatnich lat. Pierwszy akt oskarżenia Prokuratura Regionalna w Warszawie skierowała do sądu w październiku 2020 r. – objął 16 osób, w tym Konrada K., byłego prezesa GetBacku, oraz byłych prezesów i menedżerów Idea Banku, który bez zgody KNF sprzedawał ryzykowne obligacje GetBacku. Sprzedawano je często drobnym ciułaczom, którzy tracili oszczędności życia. Zarzuty dotyczą oszustw i wyprowadzania pieniędzy – 9 tys. osób straciło około 3 mld zł.
Sąd Okręgowy w Warszawie wyznaczył dotąd trzy posiedzenia jednak nie po to, żeby organizacyjnie zaplanować rozprawy, lecz wszystkie dotyczyły „zwrotu sprawy do prokuratury w trybie art. 344a par.1 kpk".
Powód? Sześciu obrońców oskarżonych złożyło pisemne wnioski o odesłanie sprawy do prokuratury, pozostali poparli je w sądzie. Wspominany przepis mówi, że sąd przesyła sprawę do uzupełnienia, jeżeli akta wskazują na „istotne braki tego postępowania, zwłaszcza na potrzebę poszukiwania dowodów, zaś dokonanie niezbędnych czynności przez sąd powodowałoby znaczne trudności".
Pierwszy wniosek o zwrot sprawy, w listopadzie 2020 r. złożył mec. Michał Pietrzak, obrońca Jarosława A. (były prezes Idea Banku). Jak nam odpowiada, u podstaw „legły istotne czy nawet rażące naruszenia przepisów procedury karnej w zakresie gwarancji przysługujących podejrzanemu".