Justyn Piskorski, doktor habilitowany, prawnik, ekspert powiązanego z Prawem i Sprawiedliwością Instytutu Sobieskiego, w przytoczonej przez „Rzeczpospolitą" wypowiedzi dla Polskiej Agencji Prasowej stwierdził, że spór kompetencyjny między prezydentem Rzeczypospolitej a Sądem Najwyższym jest oczywisty, a „podważanie jego istnienia jest typowym dla prawników szwindlem etykietami".
Nie ma dyskusji, są nieuprzejmości
Tę uwagę odnotowałem z niejakim zażenowaniem, bo zarówno ja, który nie dostrzegam w zakresie objętej wnioskiem i marszałka Sejmu, i prokuratora generalnego sporu kompetencyjnego pomiędzy prezydentem i Sądem Najwyższym, jak i pan Justyn Piskorski oferujący pogląd odmienny, jesteśmy prawnikami. A dyskusja prawnicza polegająca na zarzucaniu szwindlu osobom argumentującymi inaczej jest zaprzeczeniem jakiegokolwiek dyskursu. Dyskusja poprzez wykluczenie polemisty w najlepszej sytuacji jest bowiem jedynie przedstawieniem własnych poglądów bez woli skonfrontowania ich z kontrargumentami. A w najgorszej sytuacji to jedynie stek nieuprzejmości względem oponentów.
Przyjęcie, że orzekając obecnie w indywidualnej sprawie dwójki oskarżycieli posiłkowych i kilku oskarżonych, Sąd Najwyższy znajduje się w sporze kompetencyjnym z prezydentem RP, wydaje się nadużyciem.
Nie wiadomo, o co chodzi autorowi
Sąd Najwyższy po prostu bada sprawę wniesioną mu do rozpoznania w wyniku kasacji, jakie złożyli podsądni, korzystając ze swoich uprawnień procesowych. Autor komentowanej wypowiedzi powołuje się na art. 86 ustawy o TK, zapomina jedynie podać, jakie postępowania powinny zawiesić organy dotknięte rzeczonym sporem kompetencyjnym. W tym miejscu unika przejścia do konkretu, a bez konkretu nie da się omówić tematu obligatoryjnego zawieszenia postępowania. No bo nie wiadomo, czy autorowi chodzi o zawieszenie wszystkich postępowań pomiędzy organami będącymi w sporze kompetencyjnym – nie wiadomo, czy wszystkich spraw w Sądzie Najwyższym, czy też tylko karnych? I nie wiadomo, czy wszystkich postępowań u prezydenta, czy też tylko w sprawach stosowania prawa łaski? A może chodzi o to konkretne prawo łaski, które zastosował mniej lub bardziej skutecznie prezydent w sprawie Mariusza Kamińskiego i innych oraz o uchwałę składu siedmiu sędziów Sądu Najwyższego, która już została podjęta? [SN uznał, że prawo łaski może być stosowane wyłącznie wobec prawomocnie skazanych – dopisek redakcji]. Pytanie, jak można zawiesić coś, co już zostało dokonane, pozostaje jednak bez odpowiedzi. Czy też może chodzi o zawieszenie rozpoznawania kasacji w indywidualnej sprawie podsądnych, którzy wnieśli kasacje? I znowu nie znajdziemy podpowiedzi, w jaki sposób prezydenckie prawo łaski miałoby pozbawiać oskarżycieli posiłkowych ich prawa do wniesienia kasacji czy też apelacji.
Gdyby iść w ślad za komentowaną wypowiedzią, to sądy nie miałyby prawa, po ewentualnej abolicji indywidualnej ujętej w formę prezydenckiego prawa łaski, w ogóle orzekać, czy to w kwestii umorzenia postępowania karnego wywołanego wcześniejszymi apelacjami oskarżonych, czy też w kwestii rozpoznania kasacji oskarżycieli posiłkowych. To zaś zanegowałoby uprawnienia stron do kontroli orzeczeń sądowych wydanych w wyniku mniej lub bardziej prawidłowego odniesienia się do prezydenckiego aktu łaski. To wcale nie musi się sprowadzać do całkowitego uwolnienia od kary, ale może być jej modyfikacją, np. poprzez warunkowe zawieszenie jej wykonania.