Gdy kilkanaście dni temu, podczas konwencji programowej Platformy Obywatelskiej, Grzegorz Schetyna, zamiast przedstawiać wizje swojej partii rozwoju kraju, atakował prawie w każdym zdaniu formację rządzącą i jej lidera, wielu komentatorów, w tym autor tych słów, wytykało to szefowi PO i wyśmiewało się z niego. W istocie jednak trafnie on odczytał, że we współczesnej Polsce liczy się już tylko jedna emocja – antypisowskość lub propisowskość. I że jeśli ktoś chce obalić władzę Jarosława Kaczyńskiego, to musi być zawsze i w każdej kwestii na kontrze wobec PiS.
„Podział pisowski" zastąpił wszystkie poprzednie podziały socjopolityczne i obecnie jest jedynym trafnie opisującym emocje społeczne i realną politykę.
Po 1989 r. socjolodzy i politolodzy próbowali opisywać tzw. cleaveges, czyli linie podziału we współczesnej Polsce. Najpierw odkryto (ściślej: uczyniła to Mirosława Grabowska), że jest to podział postkomunistyczny – wyznaczał on ramy rywalizacji partyjnej oraz tworzenia rządów. Trwał do 2005 r., kiedy to zamiast jego kontynuacji, czyli utworzenia postsolidarnościowego gabinetu PO–PiS, dostaliśmy mariaż postkomunistycznej Samoobrony, postendeckiej LPR i postsolidarnościowego PiS.
I właśnie 2005 r. wyznacza wejście w życie nowego podziału, opisanego – co ciekawe – najpierw przez samych polityków, a dopiero potem przez naukowców. To starcie „Polski solidarnej" z „Polską liberalną". Choć równie niedoskonały, jak poprzedni, to jednak w miarę trafnie opisywał może nie tyle prawdziwą politykę (bo rządy PiS okazały się bardziej liberalne niż późniejsze rządy PO), ile społeczne emocje. Ludzie związani z braćmi Kaczyńskimi, Andrzejem Lepperem czy Romanem Giertychem naprawdę autoidentyfikowali się z pojęciem solidaryzmu społecznego, a ich przeciwnicy z szerzej czy węziej rozumianym liberalizmem ekonomicznym czy aksjologicznym.
Dziś z obu tych podziałów nic nie zostało. Obecna ekipa nie tylko ma w swych szeregach, i to na eksponowanych pozycjach, byłych PZPR-owców, ale też chętnie jest komplementowana przez byłych liderów SLD, a także przez część współczesnej lewicy. Widzą oni w formacji Kaczyńskiego ugrupowanie, które po części przynajmniej realizuje ich postulaty społeczne i ekonomiczne.