Czy Donald Tusk powróci do polskiej polityki? To pytanie, które zadawano sobie niemal od chwili, gdy ponad dwa temu został przewodniczącym Rady Europejskiej. Wydarzenia ostatnich tygodni nie pozostawiają wątpliwości, że nie ma sensu już dalej go zadawać. Powrót Donalda Tuska stał się faktem, z konsekwencjami zarówno dla partii rządzącej, jak i dla opozycji.
Wystarczy spojrzeć na nagłówki portali z ostatnich godzin. „Donald Tusk jednym zdjęciem wywołał tsunami”. Albo: „Saryusz-Wolski odpowiedział Tuskowi zdjęciem Putina”. Wszystko po tym, gdy Tusk po okładce „Sieci Prawdy” pokazującej go w brunatnej koszuli z owczarkami niemieckimi, na Twitterze opublikował ciepłe zdjęcie z ukochanym owczarkiem niemieckim Szeryfem.
Cała sytuacja jak w soczewce pokazuje kilka rzeczy. Po pierwsze, PiS oraz konserwatywne media konsekwentnie, od wielu tygodni i miesięcy pracują nad budowaniem pozycji i popularności byłego premiera. Po przegranych wyborach przez Platformę mogło wydawać się, że era Donalda Tuska bezpowrotnie minęła. Teraz to PiS systematycznie pracuje na jego wizerunek jako jedynego, który może uratować opozycję. Z każdym atakiem, z każdym następnym tweetem Jacka Saryusza-Wolskiego, z każdym wezwaniem do prokuratury i z każda kolejną okładką. Nikt tak jak PiS i konserwatywne media nie zbudował w tym roku wizerunku Donalda Tuska jako najpoważniejszego, jedynego silnego gracza opozycji.
Im bardziej PiS atakuje, tym bardziej Tusk staje się ikoną dla wszystkich liczących na zmianę władzy – symbolem oporu i skuteczności. Były premier swoimi wypowiedziami i wpisami skutecznie wykorzystuje ten mechanizm. Co więcej, zmienił się też jego wizerunek. Gdy Tusk odchodził ze stanowiska, a Platforma przegrywała wybory – skojarzenia z jego erą w polityce były negatywne. Teraz jest dla zwolenników opozycji symbolem nadziei na zmiany, której nie dają obecni liderzy. I to mimo np. działania komisji Amber Gold i kolejnych zeznań jej świadków, które w zamyśle miały kompromitować byłego szefa PO.
PiS pod koniec 2017 roku jest więc w pułapce. Nie może Tuska lekceważyć, np. po tweecie porównującym strategię partii rządzącej do strategii Kremla.