W sobotę na ulice w całej Rosji, od Chabarowska na wschodzie po Kaliningrad, wyszły dziesiątki tysięcy manifestantów, domagających się zwolnienia aresztowanego polityka opozycji Aleksieja Nawalnego.
Był to jeden z największych protestów, jakie miały miejsce za rządów prezydenta Władimira Putina.
Zatrzymano ponad 3,4 tys. osób. Współpracownicy Nawalnego zapowiedzieli kontynuację protestów.
Czytaj także:
Duda dla "FT": Rosja nie jest państwem, któremu można ufać
W poniedziałek wydarzenia skomentował rosyjski prezydent, który odpowiadał na pytania studentów.
Władimir Putin powiedział, że każdy ma prawo wyrażać swoje poglądy w ramach wyznaczanych przez przepisy. Ocenił, że wszystko, co wykracza poza prawo jest niebezpieczne.
Prezydent stwierdził, że odpowiedzialni politycy nie powinni uciekać się do nielegalnych działań w celu osiągnięcia swych celów i ambicji
Putin skrytykował także, jak to określił, "wypychanie nieletnich" na czoło podczas demonstracji. - Tak właśnie robią terroryści, którzy pędzą przed sobą kobiety i dzieci - mówił.
Rosyjski prezydent podkreślił, że wszyscy powinni działać w ramach prawa i zaznaczył, że dotyczy to także funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa.
Putin odniósł się także do opublikowanego przez współpracowników Nawalnego filmu o pałacu pod Gelendżykiem nad Morzem Czarnym.
Na budowę pałacu, który Nawalny nazywa "największym prywatnym budynkiem mieszkalnym w Rosji" wydano równowartość ponad 1,2 mld dolarów.
Dowiedz się więcej: "Pałac Putina" za miliard dolarów
Władimir Putin powiedział, że nie widział filmu, lecz przejrzał wybór fragmentów. Zadeklarował, że nic, co zostało pokazane na filmie nie jest własnością jego ani nikogo z jego rodziny. Twórcom materiału zarzucił manipulację.