Do podjęcia decyzji przez pięcioosobowy sąd eparchii jekaterinburskiej duchowny musi pozostawać w skicie – pustelni mnichów, prowadzących życie surowsze niż w monastyrach (klasztorach).
Popularnemu wśród części moskiewskich polityków igumenowi nie wolno też prowadzić nabożeństw, nosić krzyża na piersi i spowiadać. Wszystko z powodu konfliktu z patriarchą.
Miesiąc wcześniej Siergiej dostał zakaz wystąpień publicznych, po opublikowaniu swego nagrania wideo w internecie. - Duchowi przywódcy wraz z prekursorami szatana zamykają świątynie, powołując się na pseudopandemię – wołał na nim. Zaproponował, by „tych co chorują na marazm starczy, starczą pandemię, duchowy trąd” wysiedlić „do Birobidżanu albo na Martynikę, albo na (grecką) wyspę Spinalonga – jak wolą”.
- Śmiem was zapewnić, że jak tylko to się dokona od razu skończy się nieistniejąca epidemia koronawirusa w Rosji – przekonywał.
- Kto ośmiela się zamykać świątynie niech będzie przeklęty on i ród jego! – rzucił klątwę. Było to bezpośrednio skierowane do patriarchy Cyryla, który przed prawosławną Wielkanocą wprowadził osobistą odpowiedzialność duchownych za zamknięcie cerkwi z powodu pandemii. Wśród części wiernych i księży był on bardzo niepopularny, w kilku miejscach kraju doszło do przepychanek idących do świątyń z oddziałami policji, które zagradzały im drogę.