Od wtorku rano do południa cena ropy marki Brent na światowych rynkach spadła coraz szybciej, chociaż nie było to to, co działo się w odwrotną stronę dzień wcześniej. W poniedziałek, po atakach terrorystycznych na saudyjskie rafinerie, w wyniku czego Arabia Saudyjska utraciła połowę mocy produkcyjnych (5,7 mln baryłek/doba), rynki eksplodowały wzrostami. Na koniec dnia cena podskoczyła o ponad 15 proc. do 69,78 dol./baryłka. To był największy jednodniowy wzrost od 30 lat.
- Atak na rafinerie w Arabii pokazał ich wrażliwe miejsca i rynek oceniał (w poniedziałek – red.) geopolityczne ryzyka, związane z zapewnieniem bezpieczeństwa – tłumaczył agencji Reutersa Andy Lipow, prezes Lipow Oil Associates.
Dzisiaj sytuacja się poprawiła, podobnie jak nastroje na naftowym rynku. Wpływ na to miały wypowiedzi Donalda Trumpa o pomocy w formie udostępnienia amerykańskich zapasów ropy (taka deklaracja padła po raz pierwszy w historii), dane o rosnącym amerykańskim wydobyciu oraz wypowiedzi innych członków OPEC, że mają dość surowca, by zalać nim saudyjską dziurę.
Od rana ropa taniała, a tempo spadku cen przyśpieszyło koło południa. Europejska marka Brent potaniała o 1,5 proc. do 68 dol./baryłka; amerykańska ropa WTI kosztowała o 1,41 proc. mniej, czyli 62 dol./baryłka.
Czytaj także: Naftowy szok podażowy znów zagraża światu