Referendum z 6 września, rozpisane przez byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego, dotyczyło m.in. wprowadzenia jednomandatowych okręgów wyborczych - jednego z najważniejszych postulatów politycznych Pawła Kukiza. PKW poda frekwencję w referendum 7 września ok. godziny 18, ale wiele wskazuje na to, że będzie ona bardzo niska (aby referendum było wiążące frekwencja musi wynieść 50 proc.).

Kukiz przekonywał, że referendum zaszkodził "hejt i zniechęcanie do referendum" oraz "używanie referendum jako instrumentu gry politycznej między PO a PiS". Dlatego - przy takim stanie - 10-procentowa frekwencja byłaby, zdaniem Kukiza, bardzo wysoka.

Z kolei Joachim Brudziński z PiS drwił z inicjatorów referendum stwierdzając, że "przerażona mina Bronisława Komorowskiego po przegranych wyborach" kosztowała 100 mln złotych (na tyle ocenia się koszty rozpisania referendum - red.). Brudziński nawiązał w ten sposób do faktu, że chęć rozpisania referendum została ogłoszona przez byłego prezydenta dzień po przegranej I turze wyborów prezydenckich. - Komorowski zafundował Polakom igrzyska za 100 mln złotych - mówił Brudziński.