Szybko rośnie popyt na niszowe trunki

Prosecco, whisky i piwa 0 proc.z rekordami wzrostu. Rynek alkoholu przekroczył już 35 mld zł rocznej sprzedaży.

Aktualizacja: 12.07.2019 15:19 Publikacja: 11.07.2019 21:00

Szybko rośnie popyt na niszowe trunki

Foto: Adobe Stock

Chwilowe mody na niszowe alkohole dodają kolorytu polskiemu rynkowi napojów wyskokowych, gdzie tradycyjnie rządzą piwo i wódka. Zwłaszcza producenci tego ostatniego trunku mogliby tylko pomarzyć o wzroście sprzedaży, jaki notują obecnie włoskie wina musujące, likiery na bazie mleka, whisky, ale przede wszystkim piwo bez alkoholu.

Czytaj także: Wojna wódki z piwem. Akcyza to oręż w starciu alkoholi

Fenomeny rynku wina

Ten przebój jest grany co najmniej od ubiegłego lata. Wino musujące nie traci rozpędu. – Za wzrost tego rynku w Polsce odpowiadają dwa segmenty: wina musujące i aromatyzowane – mówi Adam Dużyński, analityk rynku alkoholu w Nielsenie. W winach musujących gwiazdą są włoskie prosecco i hiszpańska cava, ich sprzedaż w ciągu ostatnich 12 miesięcy (do maja 2019 r.) wzrosła aż o połowę i odpowiada za blisko 40 proc. wartości całej półki z winami musującymi. – Popularność białych musujących win to trend światowy, na który Włochy reagują wzrostem produkcji – mówi Antonino Mafodda, dyrektor w Agencji Promocji i Internacjonalizacji Przedsiębiorstw Włoskich. Prosecco jest też dużo tańsze od szampana, też skądinąd wina musującego, dzięki innej metodzie produkcji. Wina z Półwyspu Apenińskiego rozpychają się na polskich półkach, Włosi utrzymują się tu na pozycji lidera już od ośmiu lat (pod względem wartości importu, nie ilości), a w ubiegłym roku ich import skoczył o 20,7 proc. i był wart 277 mln zł.

O ile powyższej mody można się było spodziewać, prosecco było już w końcu szlagierem poprzednich wakacji, to sporym zaskoczeniem są wina aromatyzowane. To nagły i niespodziewany hit ostatniego roku, ze skokiem wartości sprzedaży aż o 47 proc. Chodzi o alkohole z aromatami truskawek, brzoskwini lub czarnej porzeczki. Niby o nich nie słychać, a ich sprzedaż sięgająca 200 mln zł przebiła już łączną sprzedaż rumu i cydru, z którym jeszcze kilka lat temu Polacy wiązali ogromne nadzieje. – Jeśli tempo wzrostu utrzyma się przez najbliższe kilka miesięcy, w przyszłym roku wina aromatyzowane mogą się stać szóstą największą kategorią alkoholu w Polsce – zauważa Dużyński. Co ciekawe, tu karty rozdaje zaledwie trzech graczy: firmy Jantoń i Bartex oraz Ambra, którzy odpowiadają za 70 proc. sprzedaży.

Grzegorz Bartol, wiceprezes Bartexu, tłumaczy ten fenomen działaniami producentów. – Część win, które kiedyś nie były aromatyzowane, dziś jest z dodatkiem aromatu owoców – mówi. Pomaga też moda na lżejsze i gazowane wersje alkoholi, dobrze rozwijają się wina frizzante – aromatyzowane i o niższej zawartości alkoholu, ok. 10 proc.

– Ta kategoria przeżywa swój renesans podobnie jak konsumpcja piw smakowych, których wysyp przypomina już swoistą inwazję – mówi Bartol, którego firma także wprowadziła nową markę win lekko musujących

Rynek wina zna przelotne trendy, w ubiegłym roku taką modą były wina brokatowe, które nadal dobrze się sprzedają, ale ten tort jest dzielony na coraz większą liczbę graczy. Nowością są natomiast wina bez procentów. – Wprowadziliśmy je w tym roku, zostały bardzo ciepło przyjęte z dwóch powodów. Ludzie chcą móc wznieść toast, nawet gdy muszą prowadzić potem samochód, a poza tym wino bezalkoholowe ma o 30 proc. mniej kalorii niż zwykłe, co się podoba klientom, zwłaszcza że możemy używać na etykietach słowa „light" – mówi Bartol.

Giny i likiery rosną w siłę

Kolejnym cichym bohaterem, którego sprzedaż dyskretnie, acz uparcie pnie się w górę, są... likiery na bazie mleka. Zanotowały one skok o 15 proc., do 215 mln zł, co wszystkich zaskakuje. Tu rządzi płeć – z obserwacji dystrybutorów wynika, że mężczyźni tego trunku po prostu nie piją. Widać spore zainteresowanie klientów, ale też bardzo silne preferencje zakupowe. – Likiery mleczne piją tylko panie, mężczyźni kupują je dla kobiet, których gustu za dobrze nie znają, dla babć, mam, starszych pań – mówi Małgorzata Masiak, dyrektor rynku B2B w M&P Alkohole i Wina Świata. Zauważa przy tym, że kobiety są coraz częstszym konsumentem alkoholi.

Sprzedaż ginu, choć to zaledwie 109 mln zł, także skoczyła w ostatnim czasie o jedną piątą. To najszybszy wzrost w kategorii mocnych alkoholi. – Polska dołączyła do krajów, jak Niemcy czy Wielka Brytania, gdzie gin robi zawrotną karierę – przyznaje Dużyński. Szybko rośnie sprzedaż zwłaszcza ginu premium i smakowego, a detaliści wciąż zwiększają liczbę oferowanych marek. Zdaniem analityka, jeśli popularność ginu nie osłabnie, ma on szansę stać się tym, czym whisky jest dziś: stałym gościem na liście zakupów przed spotkaniem towarzyskim.

Whisky rośnie dwucyfrowo od dawna, z roczną sprzedażą wartą 2,4 mld zł i skokiem o 14 proc. zdążyła już zepchnąć z trzeciego miejsca wino. Sprzedają się już nie tylko szkockie klasyki, zdaniem Nielsena o 40 proc. rośnie sprzedaż whisky smakowej, a także irlandzkiej, amerykańskiej czy z Azji.

Piwo tak, procenty nie

Sprzedaż piwa bez alkoholu rośnie w tempie 77 proc. rocznie – obliczył Nielsen. To rozwój, o którym innym kategoriom się jeszcze nie śniło. – Ten segment nie zwalnia, z 600 mln zł wielkość sprzedaży przekroczyła już wartość całej kategorii keczupu czy ice tea – zauważa Dużyński. Kolejną modą jest jego zdaniem połączenie trendu na piwne specjalności i piwo bezalkoholowe, np. bezalkoholowe piwo pszeniczne. To jednak zabawa nie dla najmniejszych graczy, bo do oddestylowania alkoholu niezbędna jest zaawansowana aparatura.

– Piwo bezalkoholowe co prawda zwolnione jest z akcyzy, co nieco obniża koszty, należy jednak pamiętać, że niektóre z technologii potrzebnych do jego produkcji wymagają ogromnych inwestycji – mówi Ewa Soroka, manager marki z Browaru Amber. Ogólnie sprzedaż piwa wzrosła w ciągu ostatniego roku o 7 proc., ale lageru tylko o 4 proc., natomiast o 15 proc. radlerów i piw smakowych, a piwnych specjalności o 12 proc. przy niemałym wkładzie browarów rzemieślniczych.

Małpki wciąż silne

Na półce wódek udział małych butelek właśnie przekroczył jedną trzecią wartości sprzedaży – co trzecią złotówkę wydajemy właśnie na małpki – obliczył Nielsen. Są one motorem wzrostu tej kategorii – gdyby nie małe pojemności, wart 11,87 mld zł rynek wódki stałby w miejscu. Małpki to popularna nazwa butelek o pojemności do 200 ml. O tym fenomenie pisaliśmy w kwietniu. Jak obliczył wtedy CMR, w małych sklepach małpki zajęły po cichu niemal połowę rynku wódek. Specjalistów od zdrowia publicznego niepokoiły zwłaszcza pory zakupów tego alkoholu: ich sprzedaż rusza ostro w górę już o świcie i do południa dominuje nad innymi pojemnościami. Moda na małe pojemności rośnie, sprzedaż małpek z whisky rośnie w tempie 30 proc. rocznie, choć ich udział w rynku jest jeszcze niewielki.

Krzysztof Panek prezes, Browar Fortuna

Produkcją piwa specjalistycznego interesują się głównie małe, rzemieślnicze browary. Każdy ma swoje marki, a rynek jest bardzo rozdrobniony. To nie przypadek, największe browary są nastawione technologicznie na produkcję dużych ilości piwa, a nie na niewielkie serie. Najpopularniejsze są piwa pszeniczne i mocniej nachmielone lagery. Popularność piw niskoalkoholowych pokazuje, że konsumenci cenią smak piwa niezależnie od zawartości alkoholu.

Chwilowe mody na niszowe alkohole dodają kolorytu polskiemu rynkowi napojów wyskokowych, gdzie tradycyjnie rządzą piwo i wódka. Zwłaszcza producenci tego ostatniego trunku mogliby tylko pomarzyć o wzroście sprzedaży, jaki notują obecnie włoskie wina musujące, likiery na bazie mleka, whisky, ale przede wszystkim piwo bez alkoholu.

Czytaj także: Wojna wódki z piwem. Akcyza to oręż w starciu alkoholi

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Przemysł spożywczy
Grona goryczy w Penedes. Susza pozbawia ludzi pracy
Przemysł spożywczy
Kreml sprzedał największego producenta wódek. Podejrzany kupiec, zaniżona cena
Przemysł spożywczy
Polacy wydają ponad 10 mld zł na posiłki z dostawą. Ale branża ma problem
Przemysł spożywczy
Polacy kupują coraz więcej kawy, chociaż drożeje
Przemysł spożywczy
Do sklepów trafi różowy sos od koncernów Heinz i Mattel. Efekt sukcesu „Barbie”