W sezonie 2017/2018 (lipiec-styczeń) Ukraina eksportowała 21 tysięcy ton jabłek. To 2,3 raza więcej aniżeli rok wcześniej. Największym odbiorcą jest Białoruś. Tu trafiło 11,4 tys. ton jabłek z Ukrainy. To 1,6 razy więcej niż Białorusini kupili na Ukrainie rok wcześniej.
Skąd taki apetyt na jabłka na Białorusi? Może to mieć związek z rosnącym eksportem z Białorusi do Rosji. Od czasu embarga żywnościowego Kremla z sierpnia 2014 r. Białoruś jest głównym dostawcą żywności do rosyjskich sklepów. Instytucje kontrolne Federacji nie raz zarzucały sąsiadowi, że wykorzystuje sytuację i dostarcza warzywa, nabiał i owoce nie ze swoich pól i ogrodów, ale np. w Polski. Nie można wykluczyć, że białoruscy eksporterzy jabłek są jednocześnie ich importerami z terenów Ukrainy. A tam z kolei owoce trafiają z sąsiedniej Polski.
W lipcu 2017 r. premier Dmitrij Miedwiediew podpisał rozporządzenie, które do końca 2018 r przedłuża zakaz wwozu do Rosji żywności i produktów rolnych z Unii, USA, Norwegii, Kanady, Australii a także Ukrainy, Albanii, Czarnogóry, Islandii i Liechtensteinu.
Lista objętych embargiem produktów pozostaje bez zmian. Władze cały czas przekonują, że embargo służy gospodarce. Do 2020 r zaplanowało podwojenie wzrost eksportu branż niesurowcowych, w tym żywności, tak aby sięgnął 200 mld dol.
Na razie Rosja straciła na rzecz USA pozycję lidera eksportu pszenicy a resort finansów apeluje do producentów o zwiększenie produkcji mięsa i wędlin. Rosja robi też wszystko, by postawić tamę importowi zachodniej żywności przez Białoruś.