Debata kandydatów do demokratycznej nominacji w Nevadzie w nocy ze środy na czwartek przypominała chocholi taniec wokół Michaela Bloomberga. Były burmistrz Nowego Jorku wybrał strategię, na którą do tej pory nie odważył się nikt: pominął cztery pierwsze stany w tegorocznych prawyborach, stawiając wszystko na Superwtorek 3 marca, w którym wyborcy aż 14 stanów wskażą swojego ulubionego kandydata. Nie brał też do tej pory udziału w debatach telewizyjnych nie tylko w tej kampanii, ale w ogóle od 11 lat.
A jednak w średniej sondaży przygotowanej przez portal RealClearPolitics Bloomberg wysunął się w środę na drugą po Berniem Sandersie pozycję, zdobywając 19 proc. poparcia wobec 27 proc. dla senatora z Vermontu.
Kobiety i Latynosi
– Bloomberg w największym stopniu korzysta z załamania poparcia umiarkowanych wyborców dla Joe Bidena, to także on przejmuje głosy zawiedzionych Pete Buttigiegem i Amy Klobuchar. Dla jego rywali to ostatni moment, aby powstrzymać tę dynamikę. Za chwilę karty będą rozdane – mówi „Rz" Karlyn Bowman, ekspertka konserwatywnego American Enterprise Institute (AEI) w Waszyngtonie.
Z tą analizą w Nevadzie najwyraźniej zgadzali się rywale Bloomberga.
– Chciałabym pomówić o tym, przeciwko komu stajemy do walki: o miliarderze, który nazywa kobiety grubymi krowami i lesbijkami z końskimi głowami. I nie, nie chodzi mi o Donalda Trumpa, tylko o burmistrza Bloomberga – mówiła Elizabeth Warren. Z 12 proc. poparcia i odległą, czwartą, pozycją w rankingach senator z Massachusetts wiele do stracenia nie miała, więc zdecydowała się na brutalny atak.