Tego nie spodziewał się praktycznie nikt. Gdy we wtorek wieczorem PiS – po posiedzeniu Komitetu Politycznego – ogłosił nazwiska „jedynek" i „dwójek" do PE, to w okręgu zachodniopomorskim widniało nazwisko Joachima Brudińskiego, szefa MSWiA. Poza tym ogłoszono nazwiska polityków, które były już w medialnym obiegu, chociaż nie zawsze w okręgach, które do nich przymierzano. Np. Ryszard Czarnecki będzie startował z drugiego miejsca w Warszawie.

Czarnecki powiedział w rozmowie z TVN24, że jest dumny z tego, że prezes Jarosław Kaczyński ponownie mu zaufał. - Jak (...) trener sytuuje mnie na drugim miejscu w Warszawie, to tak jakby sytuował mnie na lewym skrzydle, na prawej pomocy. Te funkcje są wymienne na boisku - powiedział.

- Nie rozmawialiśmy na ten temat, natomiast gdybym był ministrem, to bym w momencie już stricte kampanii wziął urlop. Gdybym był premierem Morawieckim, to bym dokonał naturalnych zmian w rządzie w oparciu o wyniki wyborów. Tak naprawdę zostawmy wyborcom tę decyzję. Nie jestem pewien, czy wszyscy ministrowie czy wiceministrowie zostaną europosłami - dodał europoseł.

- To norma zachodnioeuropejska. Bardzo często ministrowie rządu obecnego w różnych krajach kandydują do PE. Premier Finlandii kandydował skutecznie na stanowisko komisarza. Minister ds. europejskich Litwy w europarlamencie. Możemy w każdym kraju takie osoby wskazać. Prosta odpowiedź: chcemy te wybory wygrać, żeby te listy były silne, z ludźmi rozpoznawalnymi, znanymi, takimi którzy mieli bardzo dobre wyniki w poprzednich wyborach, europejskich czy krajowych - mówił Czarnecki.