Z minionego weekendu można wyciągnąć dwa wnioski, które będą miały istotne znaczenie nie tylko w najbliższych dniach i tygodniach, ale też w kontekście walki o kolejną kadencję. Po pierwsze, rośnie pozycja Mateusza Morawieckiego jako polityka nie tylko realizującego kluczowy plan rządu, ale też osoby akceptowalnej przez PiS. Po drugie, główna partia opozycyjna nadal realizuje swój plan „totalizacji" opozycyjności nawet w chwilach, gdy potrzebne są bardziej konkretne propozycje.
Gdy tylko przed kongresem PiS pojawiły się informacje, że jednym z głównych mówców poza liderami PiS i mniejszych partii będzie wicepremier Morawiecki, było jasne, że to on przedstawi rdzeń programu partii zarówno na kolejne dwa lata, jak i przyszłą kadencję.
Tak też się stało. Zaskoczeniem była forma, w jakiej szef Ministerstwa Rozwoju przedstawił swoje propozycje. Znany do tej pory z technokratycznego, mało porywającego stylu Morawiecki znalazł sposób, by dotrzeć do delegatów. Jak wynika z rozmów „Rzeczpospolitej' z delegatami, Morawiecki „kupił" ich swoim przekazem i zaintrygował. Bo pytanie dotyczące partyjnych – niekoniecznie rządowych losów Morawieckiego – niemal zawsze sprowadzało się do zarzutu, że wicepremier nie ma drygu do prawdziwej, bezpośredniej polityki. W Przysusze po raz pierwszy pokazał, że jest inaczej. W jego przemówieniu nie zabrakło mocnych, politycznych akcentów pojawiających się między propozycjami dotyczącymi rozwoju czy infrastruktury. Mimo słabego początku – gdy delegaci zaczęli wychodzić z sali – Morawiecki zdołał ich zatrzymać i skupić uwagę. Między innymi żartami, jak ten o LOT i Lufthansie. – Spotkałem człowieka, który mówi: Po co CPK, skoro jest Frankfurt? Można dalej powiedzieć: Po co nam LOT, jak jest Lufthansa? Po co nam złotówka, jak jest euro? Po co nam PiS, skoro jest CDU? – żartował wicepremier.
W ten sposób udało mu się po raz pierwszy w trakcie ważnego partyjno-rządowego spotkania uciec od wizerunku zimnego technokraty. A ten żart zawierał też mocny przekaz polityczny, bo przecież jednym z wątków w narracji PiS o Amber Gold jest to, że PO chciała sprzedać LOT.
Morawiecki został też wzmocniony przez Kaczyńskiego zapowiedzią, że trzeba „w pełni wyklarować kierownictwo ekonomiczne rządu". Można spekulować, że oznacza to oddanie Morawieckiemu w przyszłości pełnego kierownictwa – nie tyle przez połączenie, ile delegowanie możliwości decyzyjnych – nad wszystkimi resortami, które zajmują się w jakikolwiek sposób gospodarką. To oznacza przede wszystkim infrastrukturę, ale też rolnictwo, środowisko, energię i ważną dla PiS gospodarkę morską. Wzmocnieniem Morawieckiego był też szeroko komentowany fakt, że premier Szydło nie zabrała głosu w Przysusze.