Zmiany popiera także Instytut Transportu Samochodowego. Maria Dąbrowska-Loranc, kierownik Centrum Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego ITS, ocenia dla „Rzeczpospolitej”, że uzależnienie wysokości składki ubezpieczenia od zachowania kierowcy na drodze ma ogromne znaczenie prewencyjne dla bezpieczeństwa ruchu drogowego.
– Do tej pory składki ubezpieczenia są podwyższane kierowcom, którzy spowodowali wypadek czy kolizję. Czyli już po fakcie. Tymczasem uzależniając składkę od zachowania kierowcy na drodze, można mieć wpływ na minimalizację ryzykownych zachowań – mówi „Rz”. Jej zdaniem każde zarejestrowane wykroczenie skutkowałoby podwyższeniem składki i później odpowiednio długim okresem potrzebnym do jej ponownego obniżenia. – Takie podwyższenia składek zastosowane tylko dla kierowców przekraczających dozwolone limity prędkości niewątpliwie miałoby wpływ na zmianę zachowań i obniżenie średniej prędkości – zauważa ekspert ITS.
Według badań ekspertów w różnych krajach wzrost średniej rzeczywistej prędkości potoku ruchu tylko o 1 km/h (przy założeniu, że wszystkie inne czynniki pozostają bez zmian) prowadzi do 4-proc. wzrostu wskaźnika wypadków śmiertelnych, 3-proc. wzrostu wskaźnika ciężkości wypadków oraz 2-proc. wzrostu liczby wypadków drogowych. A to oznacza, że czynnik ekonomiczny w postaci zwiększenia składki obowiązkowego ubezpieczenia OC dla kierowców, którzy przekraczają prędkość, może zmniejszyć liczbę wypadków i ich ofiar.
Kursy nie służą prewencji
Kolejny głos, tym razem ze strony egzaminatorów na prawo jazdy, jest też na tak.
– To pomysł znany od lat i należy w końcu przestać obawiać się go wprowadzić – mówi „Rz” Tomasz Matuszewski, wicedyrektor Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Warszawie. Zastrzega, że z racji miejsca, w którym pracuje, wie, co mówi. Od lat bowiem WORD w całym kraju prowadzą szkolenia pozwalające zredukować kierowcom punkty karne.
– Osoby zainteresowane udziałem w takich kursach stale się powtarzają. Prewencja więc nie działa – zauważa Matuszewski.