Wprawdzie regulamin francuskiego parlamentu nie wymaga od posłów noszenia krawatów, to jednak tradycyjnie uznaje się je za element stroju mężczyzn zasiadających w ławach Zgromadzenia Narodowego.
Swojego posła przed atakami parlamentarzystów innych ugrupowań bronił Mélénchon, który porównał polityków swojej partii do rewolucyjnych sankiulotów (od sans-culottes - nie noszący krótkich spodni) z czasów rewolucji francuskiej.
- Mieliśmy Sans Culottes, teraz mamy Sans Cravates (nie noszący krawatów - red.) - zażartował Mélénchon.
Nie przekonało to jednak przedstawicieli pozostałych ugrupowań.
Rzecznik prezydenckiej La Republique en Marche nazwał zachowanie lewicowego parlamentarzysty "obrazą". - Argumentując, że są przedstawicielami francuskiej klasy pracującej, więc nie noszą krawatów, obrażają tych, których reprezentują - ocenił.