— Korespondencja z Nowego Jorku
– Mamy nadzieję, że w przyszłości już nie będziemy obchodzić tych „pierwszych razów", jeśli chodzi o kobiety w armii. Chcemy, aby kobiety w służbie wojskowej to była norma – powiedziała Kate Germano, prezeska organizacji Service Women's Action Network, która walczy o prawa kobiet w służbie wojskowej.
Najwięcej rozgłosu uzyskała nominacja kpt. Kristen Griest na stanowisko oficera piechoty. Griest jest jedną z dwóch kobiet, które w sierpniu ubiegłego roku dokonały czegoś, czego nie udało się żadnej z ich poprzedniczek – zostały przyjęte i ukończyły drakońskie szkolenie w presitżowej szkole rangersów (Army's Rangers School) w ramach swego rodzaju eksperymentu społecznego. W sumie naukę w szkole rangersów, która uważana jest za najważniejsze szkolenie dowódców w amerykańskiej armii, rozpoczęło 400 osób. Dyplomy uzyskało 96 osób, w tym kpt. Griest i jej koleżanka por. Shaye Haver. W trakcie treningów ich uczestnicy uczyli się pokonywać zmęczenie, głód, stres, strach i dowodzić jednostkami w trakcie operacji wojskowych.
To był krok milowy dla tych, którzy walczą o desegregację płciową wszystkich funkcji w armii. Teraz Griest będzie pierwszą kobietą, której powierzono dowództwo jednostki piechoty w aktywnych operacjach wojskowych.
Przez dziesiątki lat kobiety nieoficjalnie i tak służyły na froncie, ale oficjalnie nie mogły znajdować się na stanowiskach związanych bezpośrednio z walką, co zamykało im drogę do dalszego awansu.