Rządzący od ćwierćwiecza prezydent Białorusi Aleksandr Łukaszenko odwiedził państwowe przedsiębiorstwo rolnicze "Kupałowskie" w obwodzie mohylewskim, do którego należy kilka farm. Rządowe media twierdzą, że była to niezapowiedziana wizyta głowy państwa. Do wybuchu emocji doszło, gdy Łukaszenko wszedł do jednej z obór i zobaczył tam zabiedzone krowy.
- Po co mnie tu przywieźliście? Mam wydać polecenie służbie bezpieczeństwa by założyła kajdanki panu i Kaczanowej (red. szefowa administracji prezydenta Natalia Kaczanowa), a Anfimowa (red. szef Służby Kontroli Państwowej Leonid Anfimow) co najmniej wyrzucił z pracy? - mówił Łukaszenko do towarzyszących mu obecnych w oborze urzędników. - Jesteście chorzy? To Oświęcim! Tu ma być sucho i czysto, sprzątane co minutę i co godzinę. Przecież one (red. chodzi o krowy) chodzą i się załatwiają jedna na drugą - grzmiał białoruski prezydent.
Nie wychodząc z obory Łukaszenko zdymisjonował gubernatora obwodu mohyleskiego Uładzimira Domanieskiego oraz swojego przedstawiciela w tym obwodzie Hienadzia Łaurynkowa. Na tym się jednak nie skończyło. Łukaszenko polecił szefowej swojej administracji by sporządziła listę wszystkich osób, którzy towarzyszyli mu w trakcie zwiedzania farmy. Rzucił, że "wszyscy powinni ponieść odpowiedzialność".
- Wszystkich pod nóż! Wszystkich! - powiedział Łukaszenko. - Rozpocząć sprawę karną. Ze mną się nie konsultuj. Jeśli winny, założyć kajdanki i od razu do aresztu śledczego. Mam nadzieję, że mnie zrozumiałeś - zwrócił się Łukaszenko do szef Służby Kontroli Państwowej.
W środę wieczorem rządowa stacja telewizyjna ONT podała, że prezydent Białorusi zdymisjonował wicepremiera Michaiła Rusego, zwolniony ze stanowiska został też szef resortu rolnictwa Leonid Zajac.