Film Tomasza i Marka Sekielskich "Tylko nie mów nikomu" miał premierę w serwisie YouTube 11 maja. Film opowiada historie osób, które w dzieciństwie były molestowane przez księży Kościoła katolickiego.
Bracia Sekielscy ujawnili m.in. nieznane dotychczas fakty dotyczące czynów pedofilskich, jakich dopuszczali się były kapelan prezydenta Lecha Wałęsy, ks. Franciszek Cybula oraz honorowy kustosz sanktuarium Matki Bożej Licheńskiej ksiądz Eugeniusz M.
- Najpierw trzeba uświadomić sobie, jak działa dzisiejszy dyskurs medialny - wszystko jest spłaszczane, wszystko jest sprowadzane do jednego bieguna, złożone zjawiska są redukowane do jednozdaniowych formułek klikalność po necie, czy cytowalność w prasie - zauważył w radiowej Jedynce Andrzej Zybertowicz. - Film Tomasza Sekielskiego, który wywołał kolejną falę zainteresowania tym problemem, niestety politycznie spłaszczaną, pokazał rzeczy straszne. Nikt z nas nie chciałby, żeby nasze dzieci czy wnuki przeżyły takie rzeczy. Bez wątpienia polski Kościół, który jest przez tysiąclecie kośćcem naszego narodu, ma poważny problem i potrzebuje czynów odnowicielskich. I jakby nic nie może tego zasłonić - zaznaczył.
- Natomiast żyjemy w czasie zgiełku medialnego i (...) w sytuacji, gdy cały czas trwa kampania wyborcza i wszystko jest przemielane na paliwo wyborcze - dodał. - Proszę zwrócić uwagę, że tzw. Koalicja Europejska idąca pod hasłem racjonalnej wizji ładu ponadpaństwowego w Europie, nie inicjowała w czasie tej kampanii, która niedługo się skończy, debat o tym, jak mamy reformować Europę. Nie mówiono, nie zapraszano kandydatów Prawa i Sprawiedliwości: "przedstawcie wasze wizje reformy Europy, my powiemy, co dotąd w Europie było niedobrego". Szukano tylko paliwa do kampanii anty-PiS-u - zwrócił uwagę socjolog.
Zdaniem Zybertowicza "wychowano sobie część elektoratu, która jest irracjonalnie antypisowska i cały czas wydobywa się pewne elementy z przestrzeni publicznej, w narracji tylko po to, żeby potwora anty-PiS-u karmić". - Inaczej mówiąc, siły, które deklarują się jako światłe, europejskie i racjonalne, stosują skrajnie nieracjonalne strategie mobilizowania swojego elektoratu - tłumaczył. - O skuteczności przekonamy się po wyborach, ale do pewnego stopnia są one skuteczne, bo nawet ludzie ze środowisk intelektualnych, o wyższym wykształceniu, tytułach profesorskich, doświadczeni dziennikarze, wpadają w pułapki nieracjonalnych reakcji. Nie chcą podejmować spokojnych, rzeczowych debat - mówił doradca prezydenta RP.