Kilka dni temu wróciłem z Ziemi Świętej i dwa dni później, wbrew protestom żony miałem pojechać do Krakowa. Tam odbywał się (tak sądziłem) kongres, w którym miałem wziąć udział. Żona nie bardzo chciała mnie puścić, protestowała, przekonywała, że za krótko byłem w domu, że przesadzam z podróżami, ale postawiłem na swoim. W końcu temat ważny, ja się zobowiązałem i w ogóle trzeba było jechać. Rano wsiadłem do pociągu i ruszyłem w drogę. Korzyść z drogi była niewątpliwa, bo przeczytałem książkę, popatrzyłem na polskie krajobrazy i w ogóle miło spędziłem czas.
Na miejscu przeszedłem się pięknymi, słonecznymi Plantami (chociem urodzony warszawiak, muszę przyznać, że królewskie miasto rzeczywiście jest piękne), popodziwiałem widoki i doszedłem do miejsca, gdzie – jak zapamiętałem – miał odbywać się kongres. Trochę byłem zaskoczony, że wszystko było zamknięte na głucho, ale uznałem, że widocznie tak miało być, że impreza może nieduża. N...
Wybierz najkorzystniejszą ofertę i zyskaj dostęp do najważniejszych tekstów rp.pl z sekcji: Wydarzenia, Ekonomia, Prawo, Plus Minus; w tym ekskluzywnych tekstów publikowanych wyłącznie na rp.pl.
Dostęp do treści rp.pl - pakiet podstawowy nie zawiera wydania elektronicznego „Rzeczpospolitej”, archiwum tekstów, treści pochodzących z tygodników prawnych, aplikacji mobilnej i dodatków dla prenumeratorów.