Nie wiem, czy „Ułaskawienie" Jana Jakuba Kolskiego jest najbardziej perfekcyjnym filmem ostatniego festiwalu w Gdyni. Dla mnie jest filmem najpiękniejszym. Obejrzałem go po godzinie 22.30 w sali gdyńskiego Multikina, z dala od zgiełku wzniecanego wokół innych tytułów. Doznałem wrażenia ogromnego skupienia ludzi, z którymi tam siedziałem. Po projekcji słyszałem przyciszone głosy, widziałem mgiełkę zadumy na oczach wychodzących. Chwilami zapominamy, że takie dzieła mogą istnieć.
A znaczenie, waga filmu? Reżyser znany z tworzenia kina osobistego, niełatwego, sięgnął po temat „wyklętych". Już to powinno zaciekawiać po różnych podchodach naszych twórców pod ten temat i po ideowo-politycznych kontrowersjach wokół obecności powojennej antykomunistycznej partyzantki w naszej debacie i narodowej mitologii.
Mariaż fikcji z realizmem magicznymOczywiście droga Kolskiego (rocznik 1956), syna filmowego montażysty, do tej tematyki nie mogła być konwencjo...
- E-wydanie "Rzeczpospolitej"
- Dostęp do wszystkich treści rp.pl
- Aplikacja na smartfon i tablet
- Specjalistyczne dodatki i newslettery
- Dedykowane oferty dla prenumeratorów