Autorka włączyła wtedy drugi bieg, a jej literatura znalazła się na takim poziomie, że według mego rozeznania wszystko, co publikuje, godne jest uwagi. Pierwsze trzy opowiadania zbioru połączone są ciekawym zabiegiem artystycznym: oto bohaterowie znający się w młodości przeżywają albo wspominają historie z tamtego czasu. Uznana autorka fantasy, która na fabułach do gier zarobiła „pierdyliony dolarów", straciła właśnie męża, ten jednak nadal opiekuje się nią zza grobu. Mrze nagle na wylew uznany poeta z tego kręgu i rozpoczyna się spór o to, kto naprawdę był jego muzą. Ciekawe są zarówno intrygi sprzed lat, jak i obraz kanadyjskiej cyganerii artystycznej z epoki hipisowskiej.




Pomysł ze wspólnymi bohaterami nie utrzymał się w następnych tekstach; z podobnej parafii pochodzi jeszcze historia o studencie, który napisał jedyny w życiu bestseller z dziedziny horroru, ale dolarami musi się dzielić z ówczesnymi współlokatorami, bo zawarł z nimi umowę na piśmie. Jakaś kobieta mści się po latach na swym gwałcicielu, wysyłając go na łono Abrahama. Ktoś uprawia seks z morderczynią własnego męża, doznając przy tym stosownej ekscytacji. Są to więc opowieści z życia, dziwaczne, intrygujące, podszyte nienachalnym humorem.

Osobliwą atrakcją okazało się opowiadanie „Wypalanie kotów z kurzu". Demonstracja prawych obywateli nie spocznie, póki nie puści z dymem domu starców wraz z lokatorami. W dobie koronawirusa tekst ten zyskał nowy kontekst: oto w domach pomocy społecznej w Szwajcarii i Szwecji odnotowano najwyższą śmiertelność na Covid-19. I jak tu nie wierzyć w predykcyjną moc takiej fantastyki?