Głosem pokolenia został okrzyknięty już po zeszłorocznym debiucie, pewnie nieco na wyrost. Na „Planszach" znowu opowiada o zwykłym życiu, rozterkach, imprezach. Po prostu zdaje kolorową relację z wchodzenia dziś w dorosłość. Ale nie daje odpowiedzi, nie mówi, jak żyć. A jak czasem włącza się mu faza na mentoring, od razu dodaje: „To nie jest rada/ Tak se tylko gadam". I tą nienachalnością ujmuje.
Za luzem i pozornym nieogarnięciem kryje się bardzo dojrzały 21-latek. Toteż trafia również do słuchaczy nieco starszych. Rozumieją go, więc odbierają jako głos młodego pokolenia. Problem w tym, że on zupełnie nie jest reprezentatywnym przedstawicielem dość rzadko kuszącej się o głębszą refleksję tzw. nowej szkoły rapu. Ale świetnie, że jest, bo każde pokolenie potrzebuje swego głosu rozsądnego.