Zofia Nałkowska. Salonowa postać, ascetyczna proza

Zofia Nałkowska: „Przemijanie ludzi, po których nie zostaje nic – to jest jedyny dla mnie powód pisania".

Publikacja: 19.06.2020 10:00

Zofia Nałkowska. Salonowa postać, ascetyczna proza

Foto: PAP/CAF

Materiały do wstrząsających opowiadań „Medaliony" zebrała w 1945 r. w czasie pracy w Głównej Komisji Badań Zbrodni Niemieckich. Stamtąd zaczerpnęła m.in. relacje świadków, by przedstawić potem losy ofiar i ocalonych, których uczyniła bohaterami swojej ascetycznej prozy, zazwyczaj rezygnując przy tym z komentarza. W ten sposób rzeczywistość obozowa nie daje się zapomnieć.

Jednak dla Nałkowskiej czas wojny nie był aż tak okrutny. Po jej wybuchu wyjechała z Warszawy, ale po miesiącu wróciła do zbombardowanego miasta. Dotychczasowe intensywne życie towarzyskie jedynej wówczas członkini Polskiej Akademii Literatury musiała zamienić na konspiracyjne życie literackie.

Okupację spędzała na przemian w mieście i na wsi u przyjaciółki, gdzie przetrwała także powstanie warszawskie. Utrzymywała się dzięki prowadzeniu z siostrą Hanną (rzeźbiarką) sklepiku tytoniowego, a także dzięki zaliczkom na poczet rozpoczętej już powieści „Węzły życia". Wojenne przeżycia znalazły swe odbicie w „Dziennikach" – prowadzonych aż do lat 50. i wydanych w sześciu tomach. Wielu uważa ten diariusz za najważniejsze pisarskie dzieło Nałkowskiej, utrwalające refleksje z kolejnych etapów jej życia. W 1942 r. notowała: „Przemijanie moich uczuć i przemijanie ludzi, którzy wciąż odchodzą i wciąż umierają, po których nie zostaje nic – to jest jedyny dla mnie powód pisania. Chęć zatrzymania mknącego, na zawsze znikającego życia. Jak dawniej nie chodzi mi o zdarzenia historyczne, o losy narodów, o fakty, przepływające wstecz – nie kuszę się o to, inni zajmą się tym i zrobią lepiej. Ale o mną ujrzane i mną doznane życie – całkowicie skazane na zgubę".

Po zakończeniu wojny 61-letnia Nałkowska była już od dawna nie tylko uznaną autorką, ale też autorytetem. Urodzona w 1884 r. w inteligenckiej rodzinie (ojciec Wacław – geograf i publicysta, matka Anna – nauczycielka i autorka podręczników do geografii) została starannie wykształcona, co w tamtym czasie nie było powszechne. Ukończyła pensję, a także studiowała na tajnym pionierskim Uniwersytecie Latającym dla kobiet. Tamtejsze wykłady z historii i literatury polskiej kształtowały postawy niepodległościowe. Była to cenna lekcja życiowa dla przyszłych działaczek społecznych, oświatowych i politycznych.

Budziła zdumienie

Po odzyskaniu niepodległości przez Polskę w 1918 r. Nałkowska uczestniczyła w tworzeniu Związku Zawodowego Literatów Polskich. Potem pełniła funkcję prezesa Polskiego PEN Clubu. Publikowała swoją prozę m.in. na łamach „Tygodnika Ilustrowanego" i „Wiadomości Literackich", a także pisała powieści. Przybywało ich systematycznie od jej debiutu w 1904 r., którym były „Lodowe pola", stanowiące potem część trylogii „Kobiety". Rozgłos przyniósł jej „Romans Teresy Hennert" (1923), obraz międzywojennych elit. Jeszcze ważniejsza okazała się komplementowana przez krytyków społeczno-psychologiczna powieść „Granica" (1935), przedstawiająca mężczyznę, prezydenta miasta, znajdującego się w klinczu między żoną a ciężarną kochanką.

Po wojnie Nałkowska zachowała klasę, nie porzucając stylu międzywojennej damy. Jan Kott wspominał: „Byłem z Nałkowską razem w Moskwie, w delegacji kulturalnej w roku 1947. Zwiedzaliśmy (...) fabrykę traktorów czy też samochodów. Nałkowska włożyła na tę okazję kapelusz z ogromnym piórem i suknię naszywaną dżetami. Budziła zdumienie". Siedem lat później, w 1954 r., zmarła. 

Materiały do wstrząsających opowiadań „Medaliony" zebrała w 1945 r. w czasie pracy w Głównej Komisji Badań Zbrodni Niemieckich. Stamtąd zaczerpnęła m.in. relacje świadków, by przedstawić potem losy ofiar i ocalonych, których uczyniła bohaterami swojej ascetycznej prozy, zazwyczaj rezygnując przy tym z komentarza. W ten sposób rzeczywistość obozowa nie daje się zapomnieć.

Jednak dla Nałkowskiej czas wojny nie był aż tak okrutny. Po jej wybuchu wyjechała z Warszawy, ale po miesiącu wróciła do zbombardowanego miasta. Dotychczasowe intensywne życie towarzyskie jedynej wówczas członkini Polskiej Akademii Literatury musiała zamienić na konspiracyjne życie literackie.

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Portugalska rewolucja goździków. "Spotkałam wiele osób zdziwionych tym, co się stało"
Plus Minus
Kataryna: Ministrowie w kolejce do kasy
Plus Minus
Decyzje Benjamina Netanjahu mogą spowodować upadek Izraela
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków