Podopieczni Czesława Michniewicza w pierwszej rundzie eliminacji mogli trafić na Irlandczyków, Łotyszy i Luksemburczyków, ale los zesłał im mistrza Norwegii, który rozgrywa swoje domowe mecze na boisku ze sztuczną nawierzchnią.
Bodo/Glimt w poprzednim sezonie Eliteserien, która gra systemem wiosna–jesień, wyprzedziło Molde FK o 19 punktów, strzelając 103 gole. Teraz Norwegowie nie są tacy skuteczni i zajmują w lidze drugie miejsce z dwoma punktami straty do lidera.
Kluczowym zawodnikiem rywala mistrzów Polski jest środkowy pomocnik Ulrik Saltnes, który w 13 meczach tego sezonu miał pięć asyst i strzelił cztery gole. Warszawiacy muszą też uważać na młodzieżowego reprezentanta Norwegii, napastnika Erika Botheima.
Zawodnicy Bodo/Glimt często grają po ziemi, wykorzystując atuty sztucznej murawy, po której – kiedy jest zroszona – piłka toczy się bardzo szybko. – Nie da się ukryć, że różnica jest dostrzegalna, ale nie możemy w tym aspekcie szukać wymówek – mówi Portugalczyk Andre Martins.
Mistrzowie Polski przystąpią do meczu osłabieni. Polskie kluby są w Europie pariasami – Ekstraklasa zajmuje 29. miejsce w rankingu UEFA – więc nasze zespoły zaczynają pucharową rywalizację w momencie, kiedy wciąż trwa mistrzowska impreza.