Legia Warszawa mistrzem Polski

Legia sięgnęła po tytuł z jednej strony całkowicie zasłużenie, ale z drugiej jednak nie sposób odnieść wrażenia, że tym sięganiem wymęczyła wszystkich, ze swoimi kibicami na czele.

Aktualizacja: 15.05.2016 22:57 Publikacja: 15.05.2016 18:55

Foto: PAP/Bartłomiej Zborowski

Z całą pewnością nie sposób powiedzieć, że Stanisław Czerczesow w czasie swojej kadencji w Warszawie (od października 2015) stworzył zespół, który spełni w końcu nadzieje właścicieli Legii i awansuje do Ligi Mistrzów. Nawet w ostatniej kolejce długo bardzo Legia męczyła się z Pogonią i dopiero w końcówce bramki Nemanji Nikolicia i Kaspera Hamalainena spowodowały, że kibice mogli rozpocząć świętowanie bez obaw, że będzie to radość przedwczesna.

Zimą Bogusław Leśnodorski, Dariusz Mioduski i Maciej Wandzel zrobili dużo, by Legia świętowanie stulecia zaczęła od odzyskania mistrzostwa. Sprowadzenie Hamalainena, Ariela Borysiuka, Adama Hlouska, wypożyczenie Artura Jędrzejczyka – widać było, że wszystko zostało postawione na jedną kartę. Jednocześnie wiadomo jednak też, że tytuł, to ma być tylko wstęp. Że w końcu – po raz pierwszy od 1996 roku – polski klub ma awansować do Champions League. A po tym co pokazywała Legia ostatnimi tygodniami można śmiało stwierdzić, że bez głębokiego sięgnięcia do kieszeni przez właścicieli się nie obędzie. A i tak nie wiadomo czy to wystarczy.

Sezon 2015/2016 uratował Piast Gliwice. To dzięki zawodnikom ze Śląska i trenerowi Radoslavowi Latalowi emocje towarzyszyły nam do ostatniej kolejki. Niestety zabrakło im przede wszystkim doświadczenia Szkopuł w tym, że historia pamięta tylko o zwycięzcach. Mało kto za kilka miesięcy będzie wspominał, że to Piast poprzedniego sezonu bronił się przed spadkiem, a za chwilę rzucił wyzwanie możnym tej ligi.

Podobnie jak mało kto będzie wspominał styl, a właściwie brak stylu, w jakim Legia sięgnęła po mistrzostwo. Zawodnicy Czerczesowa bowiem przez cały sezon zachowywali się jakby trofeum należało im się z urzędu i ze względu na wspaniały jubileusz. Co gorsza jednak reszta klubów ekstraklasy wyglądała jakby z góry się na taki scenariusz sezonu zgodziła i nie zamierzała psuć warszawianom zabawy. Poza właśnie Piastem.

 Ligę opuszczają Górnik Zabrze i Podbeskidzie Bielsko-Biała. Obie te historie są wyjątkowe. Podbeskidzie jeszcze w momencie dzielenia punktów i ligi na pół było w grupie mistrzowskiej. Wszystko dlatego, że Trybunał Arbitrażowy przy PKOl wstrzymał – wskutek odwołania klubu z Gdańska – karę odjęcia Lechii jednego punktu za niespełnienie wymogów licencyjnych (chodziło o opóźnienia w wypłatach dla zawodników z Gdańska). W środowisku rozpętało się typowo polskie piekiełko. PZPN twierdził, że Lechia nie ma prawa się odwoływać do TA przy PKOl, klub z Pomorza obstawał przy swoim i zrzucał odpowiedzialność na związek, który zbyt późno wysłał uzasadnienie, przez co działacze z Gdańska nie mogli złożyć odwołania wcześniej.

Nikt tak naprawdę nie wiedział, jak wygląda tabela końcowa, czy Lechii należy dopisywać ten odjęty punkt, czy jednak pozostawiać klasyfikację bez zmian. Gdy w końcu na środę (trzy dni po ostatniej kolejce sezonu zasadniczego) zapowiedziano zebranie się TA, Lechia na skutek interwencji prezesa PZPN Zbigniewa Bońka wycofała swoje odwołanie. 

Dla szefów klubu z Gdańska ten jeden punkt nie miał koniec końców większego znaczenia. Nawet bez niego Lechia kwalifikowała się do czołowej ósemki. Ta decyzja jednak spowodowała, że do grupy spadkowej obsunął się kosztem Ruchu Chorzów Podbeskidzie.

W Bielsku wciąż się ponoć zastanawiają, czy sprawa nie będzie miała dalszego ciągu w sądzie. Prawnicy wskazują, że równie dobrze Lechii ten nieszczęsny punkt można by jednak odjąć już z tabeli po podziale na grupy. Wówczas to Podbeskidzie byłoby w górnej ósemce. Zabiegi wykwalifikowanych panów w garniturach to jedno, ale trzeba było jeszcze walczyć i grać w piłkę w siedmiu kończących sezon meczach. A to właśnie na boisku Podbeskidzie zawiodło najbardziej.

Zawodnicy trenera Roberta Podolińskiego zdołali zdobyć tylko jeden punkt. Zremisowali 1:1 z Koroną Kielce, uciekając katu spod topora, gdyż wyrównującą bramkę zdobył w doliczonym czasie gry Paweł Baranowski. Pozostałe sześć spotkań w grupie spadkowej skończyło się porażkami zespołu z Bielska. Niektóre były bardziej pechowe (jak chociażby z Jagiellonią, 10 minut przed końcem spotkania zespół Podolińskiego prowadził 2:1), inne jednak były po prostu powodem do wstydu – bo jak inaczej nazwać pogrom z rąk walczącego o utrzymanie Górnika Łęczna 5:1?

Górnik Zabrze w przyszłym sezonie będzie miał najnowocześniejszy i najładniejszy stadion na zapleczu ekstraklasy. Z tym obiektem wiązane były w Zabrzu, a miasto jest głównym dobroczyńcą klubu, ogromne nadzieje i to właśnie miała być polisa na przyszłość. Rozpocznie się jednak od przynajmniej roku spędzonego w czyśćcu. 
Spadek Górnika to przede wszystkim efekt fatalnego zarządzania klubem.Wystarczy powiedzieć, że w tym sezonie zespół prowadziło trzech trenerów, a na boisku (w lidze i w Pucharze Polski) pojawiło się aż 36 zawodników. Niewielu jednak z nich prezentowało odpowiedni poziom, a wszystkim trzeba było płacić. 

Górnik, chociaż w strefie spadkowej znajdował się od czwartej kolejki tego sezonu, mógł jednak w ostatniej chwili z niej uciec. Wyniki innych spotkań tak się ułożyły, że jedyne, czego potrzebowali zawodnicy z Zabrza, to zwycięstwo w Niecieczy z Termalicą. A jednak zdołali tylko zremisować 1:1, mimo iż ostatnie minuty w ich wykonaniu to był prawdziwy szturm. 

14-krotny mistrz Polski (rekordzista wspólnie z Ruchem) w przyszłym sezonie będzie jednak częściej gościł w miasteczkach takich jak Nieciecza. 

Wyniki meczów 37. kolejki i końcowa tabela ekstraklasy piłkarskiej:

2016-05-14:
Termalica Bruk-Bet Nieciecza - Górnik Zabrze 1:1 (0:1)
Korona Kielce - Jagiellonia Białystok 1:3 (0:1)
Śląsk Wrocław - Górnik Łęczna 3:2 (1:1)
Podbeskidzie Bielsko-Biała - Wisła Kraków 3:4 (2:1)
2016-05-15:
Lech Poznań - Ruch Chorzów 3:0 (1:0)
Piast Gliwice - KGHM Zagłębie Lubin 0:1 (0:1)
Cracovia Kraków - Lechia Gdańsk 2:0 (1:0)
Legia Warszawa - Pogoń Szczecin 3:0 (1:0)
Tabela (mecze, zwycięstwa, remisy, porażki, bramki, punkty, różnica bramek) 1. Legia Warszawa 37 21 10 6 70-32 43 +38
2. Piast Gliwice 37 20 9 8 60-45 40 +15
3. KGHM Zagłębie Lubin 37 17 9 11 55-42 38 +13
4. Cracovia Kraków 37 16 10 11 66-50 36 +16
5. Lechia Gdańsk 37 14 10 13 53-44 32 +9
6. Pogoń Szczecin 37 12 17 8 43-43 30
7. Lech Poznań 37 14 6 17 42-47 27 -5
8. Ruch Chorzów 37 11 8 18 40-60 21 -20
-----------------------------------------------------------
9. Wisła Kraków 37 12 15 10 61-45 32 +16
10. Śląsk Wrocław 37 12 12 13 41-46 31 -5
11. Jagiellonia Białystok 37 13 6 18 46-62 28 -16
12. Korona Kielce 37 10 15 12 39-45 27 -6
13. Termalica Bruk-Bet Nieciecza 37 10 12 15 39-50 26 -11
14. Górnik Łęczna 37 10 9 18 40-53 24 -13
15. Górnik Zabrze 37 6 18 13 38-51 23 -13
16. Podbeskidzie Bielsko-Biała 37 9 12 16 45-63 20 -18
*W przypadku równej liczby punktów o kolejności w końcowej tabeli decyduje wyższa lokata po sezonie zasadniczym *Wisła Kraków, Górnik Zabrze, Lechia Gdańsk i Ruch Chorzów ukarane odjęciem jednego punktu

Z całą pewnością nie sposób powiedzieć, że Stanisław Czerczesow w czasie swojej kadencji w Warszawie (od października 2015) stworzył zespół, który spełni w końcu nadzieje właścicieli Legii i awansuje do Ligi Mistrzów. Nawet w ostatniej kolejce długo bardzo Legia męczyła się z Pogonią i dopiero w końcówce bramki Nemanji Nikolicia i Kaspera Hamalainena spowodowały, że kibice mogli rozpocząć świętowanie bez obaw, że będzie to radość przedwczesna.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Miał odejść, a jednak zostaje. Dlaczego Xavi nadal będzie trenerem Barcelony?
Piłka nożna
Polacy chcą zostać w Juventusie. Zieliński dołącza do mistrzów Włoch
Piłka nożna
Zinedine Zidane – poszukiwany, poszukujący
Piłka nożna
Pięciu polskich sędziów pojedzie na Euro 2024. Kto znalazł się na tej liście?
Piłka nożna
Inter Mediolan mistrzem Włoch. To będzie nowy klub Piotra Zielińskiego