Jednorożce potrzebują przyjaznego ekosystemu

Jeżeli mamy ambicje, by w Polsce powstawały jednorożce – firmy z wyceną przekraczającą 1 mld dol. – konieczne jest konsekwentne budowanie środowiska do ich rozwoju. Potrzebne są nie tylko pieniądze, ale też kompetencje.

Publikacja: 21.04.2021 03:00

Eksperci analizowali sytuację rynku startupów w Polsce na przestrzeni ostatniej dekady

Eksperci analizowali sytuację rynku startupów w Polsce na przestrzeni ostatniej dekady

Foto: Rzeczpospolita

Jakie były lata 2010–2020 dla startupów w Polsce, jakie procesy uruchomiono, co się udało, gdzie zdarzyły się klęski? Dlaczego w ciągu tej dekady na bazie startupów powstało tak mało dużych firm i czy ta diagnoza jest słuszna? Jaka może być rola agend państwowych w rozwoju startupów, a jakie wyniki przynosi współpraca tzw. dużego biznesu ze startupami?

Odpowiedzi na te i inne pytania poszukiwali eksperci podczas debaty „Gdzie się podziały jednorożce? Startupy w Polsce – bilans dziesięciolecia", inaugurującej kolejną edycję redakcyjnego konkursu Orzeł Innowacji. Relacja ze spotkania ukazuje się w „Rzeczpospolitej" nieprzypadkowo 21 kwietnia – jest to bowiem Światowy Dzień Kreatywności i Innowacji.

Kluczowy ekosystem

Spostrzeżeniami dotyczącymi rozwoju polskiego rynku startupów podzielił się Tomasz Jażdżyński, prezes spółki Gremi Media wydającej „Rzeczpospolitą", menedżer z bogatym doświadczeniem związanym z firmami technologicznymi, w przeszłości m.in. prezes Interii, Bankiera czy GG Network, dyrektor finansowy Wirtualnej Polski czy dyrektor zarządzający w Grupie Allegro.

W jego ocenie najpotężniejsze firmy technologiczne na świecie, jak np. Google czy Facebook, już w ciągu pierwszych dziesięciu lat istnienia zasłużyły na miano jednorożców, czyli miały wyceny przekraczające 1 mld dol. – W Polsce często zastanawiamy się, czemu w Dolinie Krzemowej to się udaje, a u nas nie. Przyczyna jest prosta. Tam jest cała infrastruktura, środowisko, które wspiera tego typu działalność, które promuje takie zachowania. Jest też kapitał. Podobnie jest choćby w Izraelu. U nas o te rzeczy jest znacznie trudniej – mówił Tomasz Jażdżyński.

Wskazał także sposoby budowania jednorożców. – Można tworzyć firmę, której celem od początku jest działalność globalna i jakaś zmiana technologiczna. Tak działał Google, który stworzył ogólnoświatową wyszukiwarkę. Taki jest Facebook. Tego typu firmy na początku potrzebują potężnego kapitału. W Polsce dostanie takiego kapitału, gdy firma ma tylko pomysł, jest praktycznie niemożliwe. U nas się po prostu takimi pieniędzmi nie obraca. W związku z czym firmy w krajach takich jak Polska od startu stoją na gorszej pozycji. Bo firmy z Doliny Krzemowej mające taki sam pomysł dostaną 100 razy więcej pieniędzy na promowanie tego typu zachowań – mówił prezes Gremi Media. – Z kolei w Izraelu zrozumiano, że należy robić rzeczy, które może nie mają ambicji tworzenia infrastruktury internetu (taką infrastrukturą internetu są teraz Google, Facebook, Apple czy Amazon), tylko wchodzą w nisze, które odpowiadają na inne potrzeby, czy to biznesowe, czy to klientów indywidualnych, i tam próbuje się budować wartość.

– Był taki czas, miałem przyjemność wtedy zaczynać swoją przygodę z technologiami, kiedy w Polsce czy praktycznie dowolnym kraju na świecie robiono te same rzeczy, co w Dolinie Krzemowej. Bo w czasach, kiedy powstawały portale, Onet, Wirtualna Polska czy Interia robiły bardzo zbliżone rzeczy do tych, które robiło Yahoo, tylko w troszkę mniejszej skali. „Troszkę", to tak z dziesięć razy mniejszej, ale to były te same technologie. Stworzyliśmy takie same systemy pocztowe, takie same systemy katalogowania internetu. To był krótki moment, kiedy można to było robić, ale potem zmienił się rynek. Stany Zjednoczone są z zasady wielkie, Chiny są wielkie, Rosja może trochę mniejsza, ale też duża. To spowodowało, że tamte firmy rozrosły się do potężnych rozmiarów, a nasze zatrzymały się na pewnym poziomie – wskazał Tomasz Jażdżyński.

Zaznaczył jednocześnie, że polski rynek jest bardzo specyficzny. – Bo w Europie firm, które powstawały w początkowych fazach komercyjnego internetu, praktycznie już nie ma. Polska jest dość specyficznym miejscem, gdzie dalej istnieją Onet czy WP, a Allegro jest absolutnym liderem e-commerce'u w kraju; zresztą Allegro już dawno zostało jednorożcem. Ale dziś będzie trudno tworzyć kolejne firmy, które mają szansę uzyskać wycenę na poziomie miliarda dolarów, tworząc infrastrukturę internetu, gdyż dzisiaj międzynarodowe firmy rozwijają się w takim tempie, że zawłaszczają kolejne obszary działalności. Wyjściem jest szukanie niszy i trochę szkoda, że jednak nam to nie najlepiej wychodzi przez te ostatnie dziesięć lat. Choć są oczywiście różne ciekawe firmy, które powstały w Polsce, jak Docplanner czy Brainly, szybko się rozwijają i próbują tę niszę, którą wymyśliły w Polsce, rozprzestrzeniać na sąsiednie kraje. To jest ta droga – zaakcentował Tomasz Jażdżyński.

Dariusz Żuk, założyciel i CEO w AIP, uważa, że Polska nie jest skazana na małą skalę działania. – Powinniśmy być jednym z globalnych liderów. Oczywiście trzeba mierzyć siły na zamiary i dać sobie trochę czasu. Pamiętajmy, od czego startowaliśmy w 1989 roku i gdzie byliśmy nie tak dawno, nie mając de facto kapitału, który jest kluczowy. Więc gdy popatrzymy na USA, Izrael, ale nawet na takie kraje jak Niemcy, które mają sukcesy w tym obszarze, to jednak kluczowy jest kapitał, później edukacja – mówił Dariusz Żuk.

Podkreślił także, że bardzo wiele udało się zrobić. – Mamy ciekawe przykłady historyczne, mamy je i dziś. Nie są one określane jednorożcami, bo według obecnej klasyfikacji taka firma musi spełnić określone warunki. Ale ta teoria powstała dopiero w 2013 roku – przypomniał CEO AIP. – Jednak mamy pewne sukcesy, mamy choćby branżę gamingową. Jest CD Projekt, Ten Square Games, jest PlayWay. Jest kilka firm, które były lub są warte powyżej wyceny unicornowej. Mamy Allegro, mamy InPost, mamy spółki biotechnologiczne, które w ostatnich latach osiągnęły duże sukcesy i są dzisiaj postrzegane jako partnerzy dla globalnych, dużych medycznych firm. Jest też branża fotowoltaiczna. Tu choćby Columbus osiągał takie wyceny – wymieniał.

– Oczywiście wiele nam się też nie udało. Trzeba spojrzeć, co powinniśmy zrobić lepiej, żebyśmy dogonili światową czołówkę w nieodległej perspektywie. Jednorożce mają już Estonia czy Rumunia. Ciekawe projekty ma również Białoruś – mówił Dariusz Żuk.

Realne spojrzenie

Marcin Szczeciński, kierownik ds. inwestycji kapitałowych Adamed, zwrócił uwagę, by nie mitologizować pojęcia jednorożca. – Jest on wyczekiwany jak kometa czy zaćmienie słońca. Jak już się przydarzy, kupimy okulary, popatrzmy, będzie chwila ekscytacji. Może potem się zastanowimy, co z tego wynika, dlaczego na jednorożca tak bardzo czekamy i przywiązujemy wagę do mitycznej wyceny miliarda dolarów. A jest szereg problemów, by taką sytuację zidentyfikować, zaczynając od tego, że wycena musi być ujawniona. A istnieje szereg transakcji, o których informacje nigdy nie dostaną się do domeny publicznej – powiedział.

Mówił także o branży biotechnologicznej w kontekście drogi rozwoju takich firm jak Moderna czy BioNTech, które poznał cały świat, bo stworzyły szczepionki przeciw Covid-19. – Dziś nikt nie patrzy, kiedy i jaką miały wycenę w kontekście tego, co ich rozwiązania znaczą dla ludzkości. Chciałbym mieć taką polską Modernę o wycenie poniżej miliarda dolarów – zaznaczył Marcin Szczeciński.

On także podkreślał to, co udało się osiągnąć. – Bardzo doceniam to, co udało się zrobić na polskim rynku biotechowym, bo to jest bardzo trudna branża. Poza kapitałem do założenia spółki nie wystarczą komputer i miejsce w przestrzeni coworkingowej, a mamy kilka przykładów spektakularnego rozwoju – mówił. Wskazał spółkę Selvita, przypomniał, że Adamed był wśród pierwszych jej klientów, na wiele lat przed jej debiutem giełdowym. W 2019 r. z podziału spółki powstały Selvita i Ryvu Therapeutics.

– Dziś te spółki łącznie nie są warte miliarda dolarów, natomiast wycena każdej z nich oscyluje wokół miliarda złotych. Ale znowu: czy to jest ważne? Dla mnie jest istotne, jakie te spółki mają znaczenie. Łącznie zatrudniają w laboratoriach kilkuset naukowców o wysokich kompetencjach, których z przyjemnością zatrudniłby każdy konkurent w kraju czy za granicą – mówił Marcin Szczeciński.

Czy zatem ten umowny miliard dolarów jest ważny, czy nie? Jarosław Sroka, członek zarządu Kulczyk Investments, także mówił o tym, by nie fetyszyzować samego faktu istnienia czy rozwoju jednorożców.

– Ilość i jakość jednorożców jest pochodną dojrzałości ekosystemu, w którym się rozwijają. Kluczowa jest też postawa samych przedsiębiorców. Marząc o spektakularnym sukcesie, nie mogą projektować swoich rozwiązań z myślą o rynku lokalnym. Celem ekspansji musi być od razu cały świat – powiedział Jarosław Sroka.

Wskazał na kilka pytań, które temu towarzyszą. – Po pierwsze, czy są to przedsiębiorcy, którzy mają odpowiednie kompetencje menedżerskie oraz szczęście, bo nie tylko znaleźli się we właściwym czasie i miejscu, ale też trafili na wsparcie inwestorów gotowych zaoferować więcej niż „just money", ale po prostu wszechstronne „smart money". Krytyczną kwestią jest też konsekwencja działania, a jednocześnie umiejętność sięgania po rozwiązania niestandardowe i zdolność do szybkiej adaptacji w sytuacji kryzysowej – uważa przedstawiciel Kulczyk Investments.

Porównał polski ekosystem startupów do grzybni. – Kluczowa jest jej jakość jako mieszaniny wyjątkowych ludzi i kompetencji, międzynarodowego doświadczenia, odpowiednich pieniędzy oraz procesów, które tworzą spółkom możliwość dynamicznego rozwoju na rynkach międzynarodowych oraz budowy wartości zbliżonych do jednorożców – ocenił Jarosław Sroka.

Optymistycznie na ten ekosystem patrzy gracz państwowy, o czym mówiła Dagna Frydrych, menedżer w departamencie rozwoju innowacji Polskiego Funduszu Rozwoju, przytaczając statystyki z raportu o inwestycjach VC w Polsce w 2020 roku przygotowanego przez PFR Ventures i fundusz Inovo. – Raport pokazuje ostatnie dziesięciolecie na rynku VC i wynika z niego, że na przestrzeni tych lat finansowanie startupów w Polsce znacznie się zwiększyło. W latach 2010–2018 do spółek płynęło do 100–200 mln rocznie. W 2020 roku innowacyjne projekty pozyskały od funduszy już ponad 2 mld zł. Więc wzrost jest ogromny, a taką skalę osiąga od roku 2019. Mamy nadzieję, że w 2021 roku utrzyma się ten wzrostowy trend. W inwestycje VC zostały również zaangażowane środki publiczne, dane pokazują, że daje to konkretne rezultaty – mówiła Dagna Frydrych.

Dynamiczny wzrost

– Drugą ważną perspektywą dotyczącą venture capital jest odniesienie się do regionu Europy Środkowej i Wschodniej, który rośnie już dwa razy szybciej niż Europa Zachodnia. Oczywiście nadal jesteśmy znacznie mniejszym rynkiem, jeśli chodzi o inwestycje VC, ale to tempo wzrostu jest zauważalne. Polska w regionie wypada bardzo dobrze, jest na pierwszym miejscu, zaraz przed Estonią. Region CEE między 2015 a 2019 rokiem urósł pięciokrotnie. Najszybciej rośnie liczba rund seedowych, czyli inwestycji w spółki na najwcześniejszym etapie rozwoju. I relatywnie najwięcej pieniędzy idzie właśnie na nie. To bardzo ważne, bo to oznacza, że przedsiębiorcy są zachęcani do tworzenia nowych projektów. Więc nie jest tak, że pieniądze inwestorów VC idą jedynie na projekty stabilne, generujące zyski, ale jest zaufanie czy nawet chęć podejmowania ryzyka, żeby wydawać pieniądze na projekty, które dopiero powstają. Z tego jasno wynika, że rynek dojrzewa i jest na nim coraz więcej możliwości – analizowała przedstawicielka PFR.

Jej zdaniem w minionym dziesięcioleciu udało się zbudować w Polsce ekosystem innowacji. – Mamy jasnych liderów, całą gamę spółek, których rozwój obserwujemy, gdzie buduje się pula talentów, ludzi, którzy w obszarze startupów, nowych technologii, są ekspertami. Powoli powstaje też grupa aniołów biznesu, czyli zamożnych osób indywidualnych, które widzą startupy i nowe technologie jako sposób na inwestowanie pieniędzy. Udało nam się też zbudować kulturę startupową. Młodzi ludzie chcą pracować w takich spółkach. Postrzegają to jako ambitny, wartościowy cel na ścieżce kariery – mówiła Dagna Frydrych.

Dodała, że trwa walka o większe środki na działania B+R. – Deep tech cały czas jest obszarem, w którym jako Polska potrzebujemy zarówno ekspertów, jak i pieniędzy, bo w finansowaniu badań na tle Europy cały czas wypadamy słabo – wskazała. – Mamy przy tym bardzo pozytywne prognozy na kolejne lata. My, jako PFR i PFR Ventures, wspólnie z inwestorami prywatnymi mamy do wydania nawet ponad 4 mld zł w formie inwestycji VC. Liczymy, że te pieniądze dokonają zmian, podobnie jak miało to miejsce w Izraelu – zapowiedziała.

Co jeszcze ważnego wydarzyło się na tym rynku przez ostatnią dekadę? – Myślę, że nie ma co narzekać, bo sporo rzeczy w Polsce wyszło. Jak już była mowa, wyszło nam Allegro. Drugą firmą, z której możemy być dumni chyba już globalnie, której udało się wyjść poza polski rynek, jest InPost. Wystartował on z dość unikalnym, jednak bardzo trudnym do skalowania produktem fizycznym. Rozwiązaniem tworzącym szkielet infrastruktury internetowo-technologiczno-społecznej. To jest przedsięwzięcie godne podziwu – podkreślił Hubert Turaj, partner zarządzający, Edisonda.

– Symboliczna wycena na poziomie miliarda dolarów jest w istocie symbolem, ale symbolem z konsekwencjami. Status jednorożca przykuwa uwagę i sprawia, że jest zdecydowanie łatwiej przyciągać uwagę i kapitał na rynek. Tak właśnie jest z krajami, które już wyhodowały swoje jednorożce i znacznie łatwiej przychodzi im przyciąganie pieniędzy i inwestorów. Oprócz Wielkiej Brytanii czy Holandii to chociażby Izrael, Estonia czy coraz lepiej radząca sobie Finlandia albo Litwa. Oczywiście pieniądze to nie wszystko. Dzisiaj są one zresztą wydawane czasem na wyścigi. Nie do końca są to „smart money", a raczej „burn money". Niemniej te pieniądze są do rozwoju startupów dzisiaj konieczne, bo nie da się konkurować z międzynarodowymi organizmami, mając kilkunastokrotnie mniej pieniędzy na marketing czy działania bardzo ekspansywne, dumpingowe – mówił przedstawiciel Edisonda.

Sięgnął także po porównanie skali inwestycji. – Była tu mowa o ok. 0,5 mld dol., które zostały zainwestowane przez fundusze VC w Polsce w 2020 roku. Dla porównania w Stanach było to ok. 130 mld dol. Porównanie to pokazuje ogromną dysproporcję. Niemniej mam wrażenie, że jako społeczeństwo jesteśmy dosyć sprytni, przyzwyczajeni do działania w warunkach niedoboru, i obserwuję, że bardzo dużo nadrabiamy talentem i determinacją, co zresztą pokazują przykłady firm, które się u nas rodzą i które pomimo trudności i znacznie mniejszego wsparcia potrafią wychodzić z sukcesem za granicę – wskazał Hubert Turaj.

masy krytycznej

Czego teraz potrzeba polskiemu rynkowi? – Standardowo: ludzi, pomysłów i pieniędzy. Wszystkiego już trochę mamy, ale nadal brakuje trochę do masy krytycznej. Skutecznie wspierającym mechanizmem, który działa w innych krajach, a u nas dopiero się rozwija, jest rynek CVC, czyli wsparcie startupów przez dojrzałe biznesy, które już zarobiły duże pieniądze i są gotowe zainwestować zyski w to, żeby wyhodować nawet jeśli nie jednorożce, to organizmy, które okrzepną i wyrosną kiedyś na całkiem duże firmy – mówił Hubert Turaj.

Uczestnicy debaty rozmawiali także właśnie o poruszonym temacie finansowania startupów przez duży, dojrzały biznes, analizowali także rolę wsparcia państwa na różnych etapach rozwoju młodych firm.

– Program mentoringowy InCredibles Sebastiana Kulczyka, który rozpoczyna właśnie swoją piątą edycję, koncentruje się na wspieraniu polskiego ekosystemu w sposób partnerski, wszechstronny, a co najważniejsze szyty na miarę aktualnych potrzeb współpracujących z nami spółek. Staramy się wspierać wszystkich tych, którzy mają ambicje globalne i szukają pożytecznych, sprawdzonych narzędzi w postaci specjalistycznej, konkretnej wiedzy, kontaktów i doświadczenia. Zasada funkcjonowania programu jest prosta: otwieramy drzwi do najlepszych mentorów, wspólnie analizujemy największe wyzwania finansowe, prawne, sprzedażowe, organizujemy warsztaty, poszukujemy inwestorów oraz referencyjnych klientów. Po koleżeńsku uczulamy, że w procesie budowy jednorożca, a to zabiera przecież nawet i kilkanaście lat, nie ma dróg na skróty – wskazywał Jarosław Sroka.

– To oczywiste, że na początku biznesowej drogi wszyscy młodzi przedsiębiorcy, zresztą nie tylko w Polsce, noszą w plecakach buławy Elona Muska czy Steve'a Jobsa. Z czasem okazuje się, że wielu z nich porzuca swoje projekty, zanim nabiorą pierwszych rumieńców. I to z byle powodu: pierwszej porażki, nieudanej rundy, przeciągających się negocjacji, słabej prezentacji czy awarii prototypu. A czasem po prostu romantycznej fascynacji czymś nowym. Polski ekosystem startupowy dojrzewa, kumulujemy kapitał, doświadczenia, kontakty, testujemy modele publiczno-prywatne, ale przed nami wszystkimi jeszcze bardzo dużo pracy – podsumował.

Jakie były lata 2010–2020 dla startupów w Polsce, jakie procesy uruchomiono, co się udało, gdzie zdarzyły się klęski? Dlaczego w ciągu tej dekady na bazie startupów powstało tak mało dużych firm i czy ta diagnoza jest słuszna? Jaka może być rola agend państwowych w rozwoju startupów, a jakie wyniki przynosi współpraca tzw. dużego biznesu ze startupami?

Odpowiedzi na te i inne pytania poszukiwali eksperci podczas debaty „Gdzie się podziały jednorożce? Startupy w Polsce – bilans dziesięciolecia", inaugurującej kolejną edycję redakcyjnego konkursu Orzeł Innowacji. Relacja ze spotkania ukazuje się w „Rzeczpospolitej" nieprzypadkowo 21 kwietnia – jest to bowiem Światowy Dzień Kreatywności i Innowacji.

Pozostało 96% artykułu
Orzeł Innowacji
Szukanie tych, którzy odmienią nasz świat
Orzeł Innowacji
Jak przyspieszyć innowacyjność
Orzeł Innowacji
AI coraz głębiej sięga inwestorom do kieszeni
Orzeł Innowacji
Jak start-upy mogą wyjść z finansowego zakrętu
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Orzeł Innowacji
Trwa odliczanie do końca kryzysu