W końcu wykonanie takich świadczeń wzajemnych leży w interesie firmy, która za swoje działania oczekuje należnego i ustalonego w umowie, czy na tzw. gębę wynagrodzenia. Praktyka gospodarcza jest jednak znacznie bogatsza. Bywa właśnie tak, że wierzyciel staje okoniem. Nie chce odebrać zapłaty, nie podaje swojego firmowego numeru konta bankowego, ma ciągle zamknięte biuro, nie odbiera telefonów, a nawet wyjeżdża na Wyspy Kurylskie, byle tylko nie pogadać z partnerem, który chce być w porządku i oddać, to co już do niego nie należy. Co w takiej sytuacji robić? Jak się dogadać z kontrahentem, który ewidentnie z sobie tylko znanych powodów, nie chce podjąć działań umożliwiających wypełnienie podjętych przez dłużnika zobowiązań. Generalnie dłużnik musi się bronić, by nie ponieść negatywnych konsekwencji swojego zaniechania. Tak więc najlepiej oddać należne świadczenie do depozytu sądowego. Można też zagrozić wniesieniem do sądu pozwu o odszkodowanie za zwłokę w przypadku, gdy dłużnik doznał już szkody z powodu bezczynności, czy braku koniecznego współdziałania wierzyciela.

Pozostaje ważne pytanie. Dlaczego wierzyciel tak może się zachowywać? Przecież lepiej dostać, niż nie dostać. Aby zgłębić to sekretne zagadnienie, warto zapoznać się z tekstem „Zwłoka wierzyciela uderza w dłużnika" autorstwa Anny Borysewicz, adwokata.

Zapraszam do lektury także innych tekstów w najnowszym numerze „Prawo w Biznesie".