Historia Instytutu Technologii Materiałów Elektronicznych przypomina dobry sen, który nagle zmienia się w koszmar. Wcześniej placówka była wyróżniana w liczących się rankingach, a teraz jej sytuacja jest dramatyczna. Prawie jedna piąta pracowników naukowych odeszła lub została zwolniona, zamknięto niektóre pracownie, inwestycje w ich wyposażenie pójdą na straty. Działalność komercyjna zamiera, instytucja zaczęła już przejadać dotacje.
Gdy w połowie 2015 r. zmieniła się dyrekcja, przychód ITME kształtował się na poziomie ponad 70 mln zł. Rok 2016 zamknął się z kwotą prawie o połowę mniejszą – 38,5 mln zł. W roku bieżącym, sądząc po realizowanych projektach, a w zasadzie ich braku, nie przekroczy 30 mln. Ilość publikacji naukowych spada o 15 proc. rocznie. Spadające liczby oznaczają śmierć do niedawna dochodowej, znanej na całym świecie placówki naukowej. Jedyne, co rośnie w ITME, to deficyt, administracja i premie dla dyrekcji.
Instytucja od zawsze dochodowa
ITME od prawie 50 lat prowadzi prace badawczo-rozwojowe w zakresie inżynierii materiałowej, elektroniki, fotoniki, nanotechnologii materiałów nowej generacji, m.in. grafenu. Utrzymuje czołową pozycję w rankingu ewaluacji instytucji naukowych. Powstał jako centrum badawcze, naukowo-produkcyjne przy Fabryce Półprzewodników Tewa. Branża rozwijała się błyskawicznie i zapotrzebowanie na nowe rozwiązania szybko rosło, więc placówka naukowo-badawcza przeistoczyła się w niezależny instytut pod skrzydłami Ministerstwa Przemysłu i Handlu. Po zmianie systemu politycznego Tewa bardzo podupadła. Azja wprowadziła ceny dumpingowe na konkurencyjne produkty i ogromny zakład produkcyjny tego nie przetrwał, ale instytut został i już wtedy miał się bardzo dobrze.
Realizował projekty własne i rządowe, a gdy powstał Komitet Badań Naukowych, który przeobraził się później w Narodowe Centrum Badań i Rozwoju, rozpoczęła się działalność w świecie projektów konkursowych. ITME generował rozwiązania na poziomie światowym, więc otrzymywał środki na dalszy rozwój nie tylko w obszarze elektroniki, ale również ceramiki, nowych materiałów i technologii. Pojawiła się możliwość regularnej współpracy z zagranicą. A gdy Polska weszła do Unii, doszedł kolejny obszar pozyskiwania pieniędzy.
Z upływem czasu Instytut zyskiwał coraz większą rangę, a gdy dr Włodzimierz Strupiński opatentował polską technologię produkcji grafenu, przychody ośrodka badawczego i zainteresowanie branży badawczej, firm, a nawet wielkich koncernów, zaczęły szybko rosnąć. ITME prezentował już światową jakość. Wszyscy widzieli szansę na to, że grafen stanie się dźwignią rozwoju kilku gałęzi polskiego przemysłu.