15 grudnia ubiegłego roku CERN ogłosiła, że Wielki Zderzacz Hadronów (LHC) zarejestrował podwójny błysk fotonów przy energii 750 gigaelektronowoltów. Rozbłysk był widoczny w dwóch detektorach mniej więcej w tym samym miejscu. Wprawiło to naukowców w ekscytację. Mówili, że dane wskazują na możliwość odkrycia nowej cząstki. Mógł to być np. grawiton, który (hipotetycznie, wg. niepotwierdzonej teorii supersymetrii) przenosi oddziaływanie grawitacyjne. Mogła to też być cząstka ciemnej materii.

Teraz jednak fizycy z CERN ogłosili z żalem, że po dokładnej analizie danych muszą przyznać, że żadnej nowej cząstki nie znaleźli. Rozbłysk zarejestrowany przez dwa detektory był zdarzeniem przypadkowym, mało prawdopodobnym, ale statystycznie możliwym.

Sytuacja jest więc następująca: obecna fizyka opiera się na paradygmacie zwanym Modelem Standardowym, jednak wiadomo, że nie jest on wystarczający (np. nie wyjaśnia natury ciemnej materii i ciemnej energii). Trzeba w jakiś sposób próbować go przekroczyć, a bez przełomowych danych eksperymentalnych (znalezienia nowe cząstki), byłoby to błądzeniem po omacku.

Trzeba więc szukać dalej. Czy uda się wreszcie coś znaleźć? Może to być żmudna robota, bo Wielki Zderzacz Hadronów już osiąga granice swoich możliwości. Naukowcy jednak ufają, że kiedyś im się powiedzie. — Nasze zadanie to zabić Model Standardowy, pracujemy nad tym nieustannie — powiedziała Freya Blekman z CERN tygodnikowi „New Scientist". — Ale to może zająć nawet 20 lat.