– Mam dosyć eksperymentowania i obnażania się – powiedziała „Rz". – Dlatego odeszłam z teatru Krzysztofa Warlikowskiego. Zrezygnowałam też z udziału w filmie Agnieszki Holland. Nagrałam płytę, koncertuję, co zapewnia mi siłę i wewnętrzny spokój. Mam swoje lata, chcę je przeżyć szczęśliwie. Wolę robić rzeczy, które budzą nadzieję, niż rozdrapywać rany.
Muzyczne zamiłowania artystki nie były nowością, ale do muzyki wróciła jednak dopiero w tej dekadzie. W 2012 roku nagrała album „Nowa Warszawa" z piosenkami poświęconymi stolicy, z którą jest związana od urodzenia. Potem powstał koncertowy film nagrany na ulicach i podwórkach stolicy.
Jeszcze większy sukces odniosła tegoroczna „Atramentowa". Stanisława Celińska zaprezentowała się w konwencji „słowiańskiej Cesarii Evory", śpiewając majestatyczne, kameralne i melancholijne piosenki. Owacyjnie przyjmowane koncerty i świetna sprzedaż sprawiły, że poszła za ciosem i nagrała album „Atramentowa. Suplement".
Najważniejsze jest to, że rozkwita talent poetycki aktorki wspieranej przez Dorotę Czupkiewicz. Na płycie znalazły się bowiem tylko dwa klasyczne tematy – „Manha de Carnaval" ze słynnego filmu „Czarny Orfeusz" oraz „Pod papugami" z repertuaru Niemena. Ale nawet do muzyki portugalskiego szlagieru Celińska napisała wspaniały tekst o Orfeuszu, któremu „tęsknota zabrała moc". Pięknie zagrał na fortepianie Wojciech Olszówka, a rozdzierającą serce partię wiolonczeli wykonał Tomasz Lisiecki.
Płyta układa się w tematyczne cykle, a wątek nieszczęśliwej miłości zamyka utrzymany w rytmach z Cape Verde podtrzymujący na duchu utwór „Wybierz się w drogę". Celińska pisze rozlewiście, ale konkretnie, co potwierdza „Za małe serce" o tym, że szczęście przychodzi po czasie mrocznej refleksji.