„Leżę w londyńskim Charing Cross Hospital na Fullham. Przeżyłem rozległy wylewWszystko wydarzyło się 12 lipca po koncercie Boba Dylana w Hyde Parku. (...) Dylan. Hyde Park. Londyn. I mój wylew. Historia zatacza koło. Trzydzieści lat temu, równo w lipcu 1989 r. przyjechałem do Londynu po raz pierwszy. Żeby zarobić na dorosłe życie, napisać »Warszawę« i zostać gwiazdą rocka. Dziś w szpitalu dziękuję Bogu, że żyję i jestem tutaj, obecny na tej planecie. To wielki dar. (...) Kochani, trzymajcie za mnie kciuki. Mam nadzieję, że spotkamy się jeszcze gdzieś na koncertach" – napisał Muniek w postscriptum do autobiograficznego „Kinga!", wywiadu rzeki przeprowadzonego przez Rafała Księżyka.
Zajęty rehabilitacją, medialnie się nie udziela, ale w książce opowiada o nurtujących go ostatnio kwestiach i przypomina muzyczną drogę.
„Nie bałem się odważnych decyzji, mam to po mamie – mówi. – Stąd wszystkie wolty. Pierwsza to rozpad składu z lat osiemdziesiątych i rozpoczęcie wszystkiego na nowo w zespole z Jankiem Benedkiem. Druga wolta to pożegnanie z Benedkiem i postawienie na zespół. A trzecią woltę wykonuję teraz. Zostawiłem zespół, zagrałem akustyczną trasę, przekonałem się, że można żyć w większej wolności, i nagrywam nową płytę (...). Nabrałem dystansu do różnych postaw i koniunktur, wiem, że nie tylko pieniądz liczy się. Mam swoich oldskulowych bohaterów. Gombrowicz, Dylan, Marley, The Clash, Brylewski".
Muniek ujawnia też kulisy decyzji o zawieszeniu T.Love, którą zakomunikował w 2015 r., dwa lata przed rozstaniem z muzykami. Nie wszyscy potraktowali tę zapowiedź poważnie, a gdy dotrzymał słowa, wylały się żale, bo każdy zespół to nie tylko muzyka, ale i miejsce pracy, sława i pieniądze.
Porządkowanie życia
Na ostatnią trasę złożyło się 87 koncertów. „Czułem się strasznie samotny, ale nie było we mnie złości do chłopaków. Problem polegał na tym, że wszyscy chcieli jeszcze wycisnąć zespół jak cytrynę". W Warszawie sprzedały się bilety na trzy koncerty w Stodole, czyli można było zapełnić Torwar. „Ostatnie pół roku to była gehenna" – mówił Staszczyk.