Najnowsza krytyczna opinia projektu nowelizacji ustawy abonamentowej pochodzi z wewnątrz samego rządu - napisał ją minister Henryk Kowalczyk, przewodniczący Komitetu Stałego Rady Ministrów. Podobnie jak wcześniej operatorzy kablowi i Cyfrowy Polsat Kowalczyk zauważa, że objęcie nowymi przepisami wyłącznie klientów płatnej telewizji spowoduje nierówność na rynku.
– W przypadku osób korzystających z naziemnej telewizji cyfrowej, które nie zawierały nigdy umowy z operatorem płatnej telewizji, obowiązywać będą przepisy dotychczasowe. Takie rozwiązanie może budzić wątpliwości co do równego traktowania poszczególnych grup konsumentów de facto tej samej usługi – pisze Kowalczyk w piśmie do Pawła Lewandowskiego, podsekretarza stanu odpowiedzialnego za planowaną nowelizację w resorcie kultury. Według Kowalczyka nowe rozwiązanie może spowodować odpływ części klientów płatnych telewizji do bezpłatnych lub znacznie tańszych, a nieobjętych nowymi przepisami platform z wideo na żądanie w internecie. – W konsekwencji mogą się zmniejszyć obroty sektora przedsiębiorców oferujących usługi dostępu do sieci kablowych i platform telewizji cyfrowych, co może także oddziaływać na dochody sektora finansów publicznych – argumentuje.
Platformy nie chcą nowych przepisów
Przeciwko planowanym zmianom opowiedziała się także platforma nc+. - Jesteśmy tym przejęci, tak jak są tym przejęci nasi abonenci, którzy dzwonią z pytaniami na nasze linie informacyjne. Chcą wiedzieć, czy zamierzamy przekazywać gdzieś dalej ich dane osobowe. Czujemy się też niekomfortowo w przypadku każdej próby dyskryminacji technologicznej. Ani operatorzy satelitarni, ani kablowi, ani IPTV, nie powinni być dyskryminowani w odniesieniu do nikogo innego - mówił Manuel Rougeron, prezes nc+, na wtorkowej konferencji prasowej.
W oficjalnym oświadczeniu Paulina Smaszcz-Kurzajewska, rzeczniczka nc+, napisała, że zdaniem firmy „przyjęcie ustawy w obecnej formule zaszkodzi całemu rynkowi medialnemu, wpłynie negatywnie na całą kulturę medialną w Polsce". Wcześniej Cyfrowy Polsat określił planowane zmiany jako „niezgodne z zasadą konstytucyjnej równości obywateli wobec prawa".