Mongolia reaktywacja

Mówią, że tak jest. Że badania potwierdzają, a naukowcy są zgodni – mężczyźni wybierają żony takie jak ich matki. No może, może, choć kiedy brałem ślub, to nie wiedziałem, że też będę miał w całym mieszkaniu pozostawiane kubki z niedopitą herbatą. No i nie wiedziałem, że żona mojej osoby będzie szczególnym rodzajem wyborcy PiS.

Aktualizacja: 30.09.2019 15:08 Publikacja: 29.09.2019 00:01

Mongolia reaktywacja

Foto: Fotorzepa/ Robert Gardziński

Matka moja bowiem, odkąd odeszła od nas nieboszczka Unia Wolności, głosuje na PiS. Na Platformę nie mogła, to nuworysze, nosili garnitury z metkami na rękawach, raziło to inteligencki smak mamy i jej koleżanek. Katolicyzm plus elementarny antykomunizm podpowiedziały wybór – Prawo i Sprawiedliwość. Tak więc mama zaczęła głosować na PiS bez stadium przejściowego w postaci Platformy. Napisałem swego czasu o tym felieton „Moja matka Mongolia", bo o ile mnie pamięć nie zawodzi, to w czterotomowej, peerelowskiej Encyklopedii PWN nauczano, że Mongolia przyjęła socjalizm, przechodząc doń wprost z feudalizmu, pomijając wsteczny etap kapitalizmu. O dziwo, mój ojciec pozostaje przy wstecznej Platformie, ale to dziwny człowiek, grzyby wynosi z lasu wiadrami.




Wróćmy do mej małżonki, która podobnie jak i jej teściowa jest egzotycznym wyborcą PiS. Trzy dni po głosowaniu przyznaje, że popełniła błąd, po miesiącu tego szczerze żałuje, a po kwartale gwałtownie zarzeka się, że nie, że to był ostatni raz, ale nigdy więcej, koniec, nie, nie i jeszcze raz nie! I tak do następnych wyborów, w których dochodzi do wniosku, że konkurencja jest jeszcze gorsza, i zabawa zaczyna się od początku. Ale to w sumie nieważne, dość, że głosuje.

I się do tego przyznaje.

Nie tak dawno, na urodzinach kolegi, o mało nie zamordowała w ten sposób dziennikarki „Newsweeka". Sympatyczna ta niewiasta zakrztusiła się bowiem, słysząc to wyznanie. Gdy doszła do siebie, westchnęła tylko z żalem: „Szkoda, że ciebie nie poznałam wcześniej. Pisałam reportaż o ludziach głosujących na PiS i musiałam do Radomia jechać. Nie znałam nikogo". Uwaga żony mojej osoby, że takiego kwiata jak ona jest niemal pół Polski, zawisła w próżni.

No ale to się da łatwo wytłumaczyć – „Newsweek", warszawka, szklana bańka. Dwa tygodnie temu rozmawiałem z naszymi sąsiadami – przesympatycznymi ludźmi, którym zostawiamy klucze i od których pożyczamy mąkę. Jakoś tak się o wyborach zgadało, no i rzuciłem, że Ewa to pewnie jak zwykle, choć na razie się wzdraga. – Wiesz co, bardzo ci dziękuję – rzuciła śmiertelnie poważnie sąsiadka. – Nie znam nikogo prócz mojej teściowej, kto głosowałby na PiS.

Scena trzecia, ostatnia. Jest Warsaw Gallery Weekend, przemierzamy więc szlak galerii. Wpadamy do zaprzyjaźnionej, a tam młody artysta abstrakcjonista pokazuje obrazy, w których doszukać się można symboli narodowych. Nawet niezłe. Zobaczywszy nasze zainteresowanie, rzuca się wyjaśniać, że to oczywiście krytyczny dialog, że nie można temu przypisywać jakichkolwiek deklaracji, że on od patriotyzmu i PiS to z daleka się trzyma, słowem: tacy jak my jest, normalny, nowoczesny, światły.

Bo tu dopisek zrobić muszę, że o ile moja osoba wygląda, naturalnie nie bez przyczyny, jak obwieś i neandertal, to P.T. Małżonka jest reprezentacyjną panią mecenas. Sami państwo rozumieją tę maskaradę, ale ja nawet nie tym tłumaczę zdumienie ludzi, gdy poznają jej preferencje wyborcze. To nie dlatego, że nie wygląda jak karykatura przaśnego pisowca, a wręcz naprzeciwko. Powód jest prozaiczny, otóż pozamykaliśmy się w gettach. Z troski o dobre samopoczucie nie rozmawiamy już ze sobą, nie znamy się. Oduczyliśmy się konfrontować w cywilizowany sposób z ludźmi myślącymi inaczej.

Pewien pediatra pochodzący z Syrii opowiadał, jak to na początku lat 70. organizowano na wsiach i w miasteczkach spotkania z nimi – egzotycznymi studentami. Do dziś pamięta starszą panią w kwiecistej chustce na głowie, która obeszła go dookoła, uważnie się przyglądając. W końcu nie wytrzymała i bardzo grzecznie spytała, czy ma ogon. Tak, ogon, bo przecież Arabowie noszą te długie ubrania – galabije – by ukryć w nich ogon. Nie, droga pani, nie wszyscy Arabowie mają ogony. Ja jestem z tych bezogonnych. To i ja powiem państwu w tajemnicy, że nie wiem jak Błaszczak, ale moja żona ogona nie ma. 

Matka moja bowiem, odkąd odeszła od nas nieboszczka Unia Wolności, głosuje na PiS. Na Platformę nie mogła, to nuworysze, nosili garnitury z metkami na rękawach, raziło to inteligencki smak mamy i jej koleżanek. Katolicyzm plus elementarny antykomunizm podpowiedziały wybór – Prawo i Sprawiedliwość. Tak więc mama zaczęła głosować na PiS bez stadium przejściowego w postaci Platformy. Napisałem swego czasu o tym felieton „Moja matka Mongolia", bo o ile mnie pamięć nie zawodzi, to w czterotomowej, peerelowskiej Encyklopedii PWN nauczano, że Mongolia przyjęła socjalizm, przechodząc doń wprost z feudalizmu, pomijając wsteczny etap kapitalizmu. O dziwo, mój ojciec pozostaje przy wstecznej Platformie, ale to dziwny człowiek, grzyby wynosi z lasu wiadrami.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków
Plus Minus
O.J. Simpson, stworzony dla Ameryki
Plus Minus
Jan Maciejewski: Granica milczenia
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Plus Minus
Upadek kraju cedrów