11 lutego 2018 regionalna maszyna rosyjskiej produkcji, Antonow 148 spadła wkrótce po starcie z moskiewskiego lotniska Domodiedowo w rejsie na lotnisko Orsk przy granicy z Kazachstanem. Zginęło wówczas 71 osób, wszyscy znajdujący się na pokładzie - 65 pasażerów i 6 członków załogi. Czarne skrzynki zostały odnalezione natychmiast po wypadku.

Czytaj także: Dlaczego spadło tyle samolotów

Rosyjskie władze lotnicze, odpowiednik polskiego Urzędy Lotnictwa Cywilnego ujawniły teraz, że powodem katastrofy były „błędne działania załogi". Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK), który odpowiada za wyjaśnienia przyczyn katastrof lotniczych odtworzy przebieg rejsu sekunda po sekundzie. Okazuje się, że pilot maszyny nie włączył systemu ogrzewania czujników prędkości lotu (rurki Pitota), które po starcie samolotu pokryły się lodem. Z tego powodu kapitan samolotu, Walerij Gubanow źle zinterpretował odczyty prędkości i nie mógł odpowiednio jej dostosować. Dodatkowo jeszcze maszyna leciała zbytnio wychylona. Obydwie te przyczyny spowodowały, że kapitan utracił kontrolę nad samolotem i katastrofa była nieunikniona.

Natychmiast po katastrofie zarząd Saratov Airlines zmienił nazwę przewoźnika na Ivolga Airlines, ale ten manewr nie pomógł i linia 31 maja 2018 straciła ostatecznie licencję na wykonywanie operacji lotniczych. W uzasadnieniu rosyjskie Ministerstwo Transportu podało, że oprócz bezpośrednich przyczyn katastrofy, załogi Saratov/Ivolga były przepracowane, nie miały wystarczającej liczby godzin przerwy między rejsami, a piloci nie przechodzili obowiązkowych badań.

Oblodzenie rurek Pitota było również przyczyną Airbusa 330 Air France, który w 2009 roku spadł do Atlantyku w rejsie z Rio de Janeiro do Paryża. Zginęło wówczas 228 osób, a winą za katastrofę obarczono trzech pilotów, którzy spanikowali i w efekcie maszyna spadła do wody „jak żelazko zrzucone z półki". Odnalezienie czarnych skrzynek zajęło wówczas Francuzom dwa lata.